W lipcu prezydent Rosji opublikował obszerny artykuł o historii stosunków rosyjsko-ukraińskich pod znamiennym tytułem „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców", przy czym od razu w dwóch wersjach językowych: rosyjskiej i ukraińskiej. Dzień po publikacji artykułu, 13 lipca, na stronie Kremla pojawił się dodatkowy, pośpiesznie nagrany, dziwaczny wywiad Putina na ten temat, w którym rosyjski prezydent komentował samego siebie – co miał na myśli, pisząc swój artykuł. Mocne zbliżenie twarzy rosyjskiego przywódcy pozwalało dostrzec ogromne pokłady złości i zacietrzewienia.
Małoruski separatyzm
Sam artykuł stanowi wykład dziejów Ukrainy, a poniekąd także Białorusi, znany z licznych dzieł historycznych i podręczników opublikowanych w czasach carskiej Rosji, a także sowieckich, z naczelną tezą o jedności narodowej ludności średniowiecznej Rusi, która po okresie podziałów dzielnicowych i najeździe tatarskim nie od razu zdołała odtworzyć jednolite państwo. Jej zachodnia część trafiła pod obce, polsko-litewskie panowanie, toteż zjednoczenie odsunęło się w czasie. W tej wizji ukraińskie ziemie zadnieprzańskie powróciły do państwa ruskiego/rosyjskiego w 1654 r. w wyniku Ugody Perejasławskiej, a ponowne połączenie z Rosją Białorusi oraz „ziem małoruskich" położonych między Dnieprem a Bugiem odsunęło się do rozbiorów Rzeczypospolitej. Natomiast Rusi Halickiej (Galicji), która trafiła pod panowanie austriackie w 1772 r., a potem stanowiła część przedwojennej Polski, jak również należącej do Węgier Rusi Karpackiej udało się zjednoczyć z państwem rosyjskim dopiero w 1939 r. i 1945 r.
W wizji Putina iluzje bolszewików doprowadziły do tego, że uznano Białorusinów i Małorusinów za odrębne narody, a co gorsza, Rosję przekształcono w federację republik sowieckich, którym przyznano prawo secesji. Mimo to znacząca część ludności Ukrainy wciąż uważa się za jeden i ten sam naród co Rosjanie.
Historycznych enuncjacji Putina, wbrew licznym komentarzom, nie należy traktować jako steku bzdur. Owszem, wizja jedności średniowiecznej Rusi jest zdecydowaną przesadą; niezgodę muszą wywołać też niektóre inne interpretacje sygnowane przez Putina. Widać również typowy dla głównego nurtu rosyjskiej historiografii błąd metodologiczny zakładający, iż słowa nie zmieniają z upływem wieków znaczeń, a termin ruski (russkij) zawarty w średniowiecznych latopisach oznacza tyle samo co rosyjski (russkij).
Natomiast, gwoli uczciwości, zaznaczmy, że wiele z poglądów Putina wcześniej było wyrażanych w pracach uznanych historyków – nie tylko rosyjskich, ale i ukraińskich, na czele choćby z Mikołajem Kostomarowem, jednym z symboli ruchu ukraińskiego w XIX w. Co więcej, sama idea, że Małorusini i Wielkorusini są tym samym narodem, była promowana przez elity państwa kozackiego w II połowie XVII w. Natomiast w XIX w. ogromna część wykształconej ludności ziem dzisiejszej Ukrainy, zwłaszcza tych, które Polska utraciła po powstaniu Chmielnickiego, uważała się jednocześnie za Małorusinów i Rosjan – przykładem może być choćby Iwan Paskiewicz. Nawet w Galicji w latach 60. i 70. XIX w. ruch „moskalofilski" był znacznie silniejszy niż ruch ukraiński; cóż dopiero mówić o Cesarstwie Rosyjskim, które „małoruski separatyzm" mocno zwalczało. Wprawdzie ukraiński ruch narodowy po 1905 r. rozwijał się intensywnie, ale nie jest jednak wykluczone, że gdyby nie wybuch I wojny światowej, to na znaczącej części ziem dzisiejszej Ukrainy tożsamość małoruska by przetrwała. Prawdą jest wreszcie to, że państwo polskie, a w XIX w. polskie elity narodowe, „ideę wszechruską" systematycznie zwalczało.