Po 12 latach władze Rosji "przypomniały" sobie, że w 2005 r. Yaroslav K. miał popełnić w Rosji przestępstwo kryminalne. W 2015 r. mężczyzna brał udział w budowie umocnień na wschodniej Ukrainie podczas walk z "zielonymi ludzikami". W 2017 r. Rosja wydała zaś za nim międzynarodowy list gończy.
17 stycznia 2018 r. Sąd Okręgowy w P. stwierdził dopuszczalność prawną wydania obywatela Ukrainy Yaroslava K. Federacji Rosyjskiej. Ma tam stanąć przed sądem za przestępstwo udziału w pobiciu ze skutkiem śmiertelnym. Sąd uznał, że nie zachodzi uzasadniona obawa naruszenia w Rosji jego wolności i praw.
1 lutego 2018 r. Sąd Apelacyjny utrzymał postanowienie SO. Także ten sąd podkreślił, że czyn, za który K. jest ścigany, był popełniony na długo przed jego udziałem w działaniach wojennych. Zdaniem SA uznanie ekstradycji za niedopuszczalną jest możliwe tylko wówczas, gdy istnieją dowody rażącego i systematycznego pozbawiania praw do rzetelnego procesu w danym państwie.
Rzecznik Praw Obywatelskich złożył kasację do Sądu Najwyższego, uznając że orzeczenie Sądu Apelacyjnego zapadło z rażącym naruszeniem prawa.
W ocenie RPO sąd odwoławczy przeszedł do porządku nad kwestią, czy w Rosji nie dojdzie do istotnego naruszenia praw i wolności ściganego, mając na uwadze jego udział w wojnie z Rosją. Sąd pominął też zarzut obrony naruszenia art. 3 ust. 2 Europejskiej Konwencji o Ekstradycji, a powołał się tylko na polsko-rosyjską umowę z 1996 r. o pomocy prawnej i stosunkach prawnych w sprawach cywilnych i karnych.