Nowelizacja prawa karnego 2019: co się zmieni
Co najbardziej pana oburza? Wielu prawników już po głosowaniu ostro komentowało wydarzenia z czwartkowego wieczoru w Sejmie. Wspominali o populizmie, politycznej potrzebie szybkiej reakcji na kłopotliwy dla Kościoła film. Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości, zasłaniał się z kolei potrzebą skutecznej walki z pedofilią i adekwatnym – surowym – karaniem jej sprawców.
Oburza mnie po pierwsze zastosowana procedura. Każda ustawa wymaga pewnego przemyślenia i nie jest to tylko pusta deklaracja. Dostrzeżono to także w Sejmie. W regulaminie przyjętym przez sam Sejm wyraźnie mówi się o zasadach, które mają być stosowane do kodyfikacji. I, jak pokazuje życie, nic z tego nie wynika. W czwartek z ust marszałka Marka Kuchcińskiego dowiedzieliśmy się, że tej noweli kodeksu karnego nie uznaje za nowelizację kodeksu karnego. To stwierdzenie wystarczyło, aby odstąpić od przyjętych i zapisanych w regulaminie reguł legislacyjnych. Moim zdaniem jest powód, żeby podważać konstytucyjność tej noweli. To nie wszystko. Jestem też głęboko poruszony tak radykalnymi zmianami. Nie można zamykać oczu na sytuację, w której dewastuje się kodeks karny. I to nie dlatego, że nie zgadzam się z zaostrzeniem kar. Chodzi mi o to, że nie są one przemyślane i od czwartku drakońsko wysokie.
Nie zgadza się pan z taką surowością? Jest pan zwolennikiem kar łagodniejszych?
To jest zmiana filozofii patrzenia na prawo karne i na karę. Autorom zmian chodzi przede wszystkim o to, żeby objąć polem kryminalizacji tyle, ile się tylko da. Państwo zwalnia się z obowiązku rozwiązywania problemów w sposób bardziej przemyślany, systemowy, poprzez pracę z obywatelami, ze społeczeństwem, Prawo karne jest bardzo potrzebne. Czasami musi zadziałać, ale jest narzędziem ostatecznym. Poza tym ustawodawca jest wyjątkowo nielojalny wobec obywateli. Twierdzi, że wprowadza zmiany, aby walczyć z pedofilią, a to jest oczywista nieprawda. To przeoranie kodeksu karnego sprzedawane opinii społecznej jako walka z pedofilią. Tymczasem surowsze kary nie mają nic do tego. Problem polega na tym, że sprawcy nie są ujawniani organom ścigania, bo są pod opieką innych osób, których intencje są wątpliwe, przynajmniej nie do końca jasne. Jak widać, problem leży zupełnie gdzie indziej. Tolerujemy zachowanie polegające na kryciu sprawcy.
Myśli pan o artykule 240 kodeksu karnego. Ten przewiduje do trzech lat pozbawienia wolności dla tych, którzy wiedzą m.in. o przestępstwie pedofilii i nie zawiadamiają o tym policji czy prokuratury. I ten przepis rzeczywiście jakoś wyjątkowo nie został zmieniony, kara też pozostała taka sama...