Przeciwnik jest silniejszy i trudniejszy do chwycenia za gardło niż np. dawni potentaci – koncerny naftowe. Dziesięć lat temu największą spółką pod względem kapitalizacji na Wall Street był koncern naftowy Exxon Mobil, wyprzedzając sieć hipermarketów Wal-Mart Stores oraz koncern Procter & Gamble. W pierwszej dziesiątce była tylko jedna firma z branży IT: Microsoft. Teraz aż sześć miejsc z pierwszej dziesiątki przypada spółkom technologicznym. Pierwsze trzy pozycje zajmują: Apple, Microsoft i Amazon. To pokazuje, jak zmieniła się gospodarka.
Czytaj także: Bruksela na wojennej ścieżce z gigantami internetu
Uwielbiający skróty Amerykanie nadali cyfrowym gigantom określenie „grupa FAANG", czyli Facebook, Apple, Amazon, Netflix i Alphabet (spółka matka Google'a). A przecież to nie wszystko. Są jeszcze tacy dyktatorzy biznesu, jak Uber czy pośredniczący w rezerwacjach miejsc noclegowych Airbnb (zmora hotelarzy), którego na giełdzie jeszcze nie ma.
To firmy silniejsze niż całe państwa. Weźmy takiego Apple'a, który ma bilion dolarów kapitalizacji, z grubsza dwa razy więcej, niż wynosi roczny PKB Polski, Szwecji czy Austrii.
Uzależnienie światowej gospodarki od takich firm może być niebezpieczne. W razie kryzysu branży technologicznej możemy mieć załamanie takie, że na samą myśl aż ciarki przechodzą. Kiedyś jako „za duże, by upaść" określano banki, teraz zaś firmy z kręgu internetu i nowych technologii.