Przypomnieć warto, że na 95 oddanych głosów, zaufanie większości członków ZO SSN zdobył tylko prof. W. Wróbel. Cała reszta otrzymała tych głosów mniej niż 50 % (najwięcej prof. M. Manowska - 25).
Rezultat nie był niespodzianką o tyle, że przeforsowana przez polityków partii rządzącej nowa ustawa o SN wprowadziła zasadę, że każdy z sędziów miał mieć na zgromadzeniu tylko jeden głos (art. 13 §5 ustawy). W rezultacie, z powodów czysto arytmetycznych, kandydat z poparciem większości Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN z zasady mógł też być maksymalnie tylko jeden. Dodatkowo „rozwodniła" głosy równolegle wprowadzona reguła, że tych kandydatów przedstawianych Prezydentowi RP miałoby być aż pięciu. Z kronikarskiego obowiązku warto wskazać, że w wariancie skrajnym powyższe rozwiązanie mogło doprowadzić nawet do paradoksu przedstawienia Prezydentowi RP jako „kandydata ZO SSN" takiej osoby, co uzyskała ledwie jeden głos, samemu się nim popierając.