Proszę sobie nie obiecywać zbyt dużo po tytule tego tekstu – nie wynalazłem szczepionki, nie wymyśliłem lekarstwa ani nawet nie opracowałem szybkiego, wiarygodnego i taniego testu. Do zabrania głosu zostałem zachęcony przez zaproszenie, które nadeszło z dziennika „Rzeczpospolita".
Wszyscy się zgodzimy, że nagłe i nieprzewidywane nadejście koronawirusa wywołało wokół nas olbrzymi zalew wszelkiego rodzaju informacji. Trudno jest nad tym zapanować i „ogarnąć" to intelektualnie. Natłok bieżących newsów jest przytłaczający, wszystkie są ważne, często niestety tragiczne i przerażające. Pojawia się jednak potrzeba uporządkowania tego wszystkiego, ujęcia w ramy, które pozwolą widzieć całość.
Niezwykłość sytuacji, jaka nas dotyka, jest na tyle nieprawdopodobna i przytłaczająca, że muszę przyznać, że jeszcze 3–4 tygodnie temu przerastało to granice mojej wyobraźni. Koronawirus jest dla nas wyzwaniem tak wielkim, że wyobraźnia nie pozwala myśleć o nim poważnie.
Wszystkim przypominają się zaczerpnięte z historii, tekstów religijnych, mitologii, literatury, filmu, innych dziedzin sztuki obrazy sytuacji równie tragicznych i katastroficznych. Czasami sięgamy myślami do historii i próbujemy znaleźć związek między tym, co było, a tym, co dzieje się teraz. Ale trzeba się zgodzić, że czym innym jest odbieranie sytuacji „zapakowanych" w postaci fikcji artystycznej lub wywodzących się z dalekiej przeszłości, a czym innym doświadczanie tego tu i teraz.