Marian Gorynia: Jak poradzić sobie z koronawirusem

Ratować życie czy gospodarkę? Czy część populacji zostanie poświęcona, by reszta nie straciła na epidemii zbyt dużo? Czy też odwrotnie: koszty ekonomiczne nie mają znaczenia, trzeba walczyć o uratowanie każdego życia za wszelką cenę?

Publikacja: 01.04.2020 21:00

Marian Gorynia: Jak poradzić sobie z koronawirusem

Foto: AFP

Proszę sobie nie obiecywać zbyt dużo po tytule tego tekstu – nie wynalazłem szczepionki, nie wymyśliłem lekarstwa ani nawet nie opracowałem szybkiego, wiarygodnego i taniego testu. Do zabrania głosu zostałem zachęcony przez zaproszenie, które nadeszło z dziennika „Rzeczpospolita".

Wszyscy się zgodzimy, że nagłe i nieprzewidywane nadejście koronawirusa wywołało wokół nas olbrzymi zalew wszelkiego rodzaju informacji. Trudno jest nad tym zapanować i „ogarnąć" to intelektualnie. Natłok bieżących newsów jest przytłaczający, wszystkie są ważne, często niestety tragiczne i przerażające. Pojawia się jednak potrzeba uporządkowania tego wszystkiego, ujęcia w ramy, które pozwolą widzieć całość.

Niezwykłość sytuacji, jaka nas dotyka, jest na tyle nieprawdopodobna i przytłaczająca, że muszę przyznać, że jeszcze 3–4 tygodnie temu przerastało to granice mojej wyobraźni. Koronawirus jest dla nas wyzwaniem tak wielkim, że wyobraźnia nie pozwala myśleć o nim poważnie.

Wszystkim przypominają się zaczerpnięte z historii, tekstów religijnych, mitologii, literatury, filmu, innych dziedzin sztuki obrazy sytuacji równie tragicznych i katastroficznych. Czasami sięgamy myślami do historii i próbujemy znaleźć związek między tym, co było, a tym, co dzieje się teraz. Ale trzeba się zgodzić, że czym innym jest odbieranie sytuacji „zapakowanych" w postaci fikcji artystycznej lub wywodzących się z dalekiej przeszłości, a czym innym doświadczanie tego tu i teraz.

Świat niepewności

Ekonomiści mają dla takich sytuacji wiele wyjaśniające, przydatne rozróżnienie – prawdopodobieństwo i niepewność. O prawdopodobieństwie wystąpienia koronawirusa można mówić wtedy, kiedy człowiek potrafi skalkulować i orzec, że zjawisko takie może wystąpić z określonym prawdopodobieństwem wyrażonym ułamkowo od 0 do 1 albo procentowo od 0 do 100 proc. W razie braku podstaw do ilościowego określenia szansy, że coś się wydarzy, mówi się o niepewności. Oznacza ona, że coś może się wydarzyć, ale nie potrafimy oszacować prawdopodobieństwa. Koronawirus jest bezsprzecznie zjawiskiem ze świata niepewności, a nie ze świata prawdopodobieństwa.

Dla mnie sprawa koronawirusa jest konglomeratem powiązanych wzajemnie i piętrzących się skrajności i przeciwności, antynomii i ekstremalnych biegunów, które daje się jednak objąć w postaci kilku wzajemnie połączonych płaszczyzn. Można je nazwać „wymiarami" koronawirusa. Zagęszczenie życia społecznego na obecnym etapie cywilizacji sprawia, że siła powiązań między tymi wymiarami jest niezwykła.

Koronawirus jest zjawiskiem niezwykle złożonym, kompleksowym, wielowymiarowym. Oznacza to, że wymiary te są z sobą powiązane oraz wzajemnie wpływają na siebie, prowadząc do różnych interakcji. Złożoność tych zależności sprawia, że trudno poddają się one poznaniu, określeniu mechanizmów przyczynowo-skutkowych i ewentualnemu prognozowaniu, a tym bardziej zarządzaniu tym zjawiskiem w skali społecznej.

Także z punktu widzenia poznania naukowego koronawirus jest zjawiskiem nietypowym, skomplikowanym i słabo rozpoznanym. Naukowe rozpracowanie wszelkich jego aspektów wymaga więc tworzenia dużych, silnych, kompetentnych interdyscyplinarnych zespołów badawczych, co nie może się odbyć bez znacznych nakładów.

Ważne jest jednak zrozumienie, że bez całościowego podejścia do zbadania tego zjawiska trudno będzie myśleć w przyszłości o ustrzeżeniu się przed negatywnymi skutkami podobnych pandemii, a przede wszystkim o wypracowaniu skutecznych środków zapobiegawczych, profilaktycznych mających chronić ludzkość przed takimi kataklizmami.

Można zacząć od wymiaru filozoficzno-egzystencjalnego czy metafizycznego pandemii – skąd się koronawirus wziął, po co jest? Czemu ma służyć? Analizując spotykane w obiegu społecznym podejścia do tego problemu, można przetworzyć je na kilka prostych pytań. Czy koronawirus to zbrodnia człowieka przeciwko człowiekowi (vide retoryka sporu politycznego i wzajemne oskarżenia się na płaszczyźnie amerykańsko-chińskiej)? A może to wypadek przy pracy w ramach wyścigu technologicznego wielkich graczy (vide doniesienia o przypadkowym „wymknięciu" się wirusa z laboratoriów wirusologów)? Czy to efekt nieodpowiedzialnej działalności człowieka, jego nieustającej ingerencji w środowisko naturalne, nadmiernej eksploatacji środowiska? Czy to kara boża (vide interpretacje spotykane w rozmaitych wersjach w mediach społecznościowych, w szczególności kolportowane przez wyznawców różnych religii)? Czy to zbieg okoliczności, produkt procesu ewolucji, który dotyczy na długą metę wszelkich organizmów żywych? A może wyjaśnienie fenomenu koronawirusa powinno czerpać z idei zawartych w kilku pytaniach jednocześnie, czyli mieć charakter eklektyczny?

W chwili tak trudnej, w jakiej znalazła się nasza cywilizacja, stawianie takich pytań i udzielanie na nie odpowiedzi jest ważne. Osiągnięcie zgody i uznanie jednego wyjaśnienia za powszechnie obowiązujące jest jednak niemożliwe. Ale potrzebne jest chyba ustalenie konsensusu, że niezależnie od odpowiedzi, jakich udzielają sobie poszczególni ludzie, w przestrzeni społecznej konieczne jest przyjęcie jednego wniosku – abstrahując od różnic w przekonaniach odnośnie do istoty koronawirusa, należy porzucić te spory (przynajmniej na krótką metę) i skupić uwagę na ratowaniu życia, pomocy wzajemnej i solidarności. To w tej chwili powinno być wartością nadrzędną.

Nasze role są tutaj bardzo zróżnicowane. Inna jest rola lekarza, pielęgniarki i ratownika medycznego, inna – osoby pozostającej w kwarantannie, a inna tych, którym jeszcze nic nie jest, ale którzy mogą w każdej chwili zachorować. Wspólnym mianownikiem wszystkich tych ról jest odpowiedzialność.

Różne modele walki

Drugi najważniejszy wymiar to wymiar medyczny, sanitarny i biologiczny. W tym wymiarze najważniejsze jest ratowanie życia ludzkiego. Tutaj nie ma innego racjonalnego wyjścia, jak bezwzględne poddanie się nakazom specjalistów, ekspertów i naukowców (przestrzeganie zasad higieny, zwiększenie dystansu społecznego – zostań w domu, itp.). Aczkolwiek niekiedy zdarza się, że także tutaj zdania są podzielone – vide podejście chińskie (bardzo restrykcyjne), włoskie, hiszpańskie (w początkowych fazach epidemii dość luźne), brytyjskie (do pewnego etapu odmienne od kontynentalnego) czy szwedzkie (odporność grupowa). Jednak przyjąć należy, że swoiste rozrzedzenie więzi społecznych jest aksjomatem, co do którego panuje prawie całkowita zgoda.

W tym aspekcie wydaje się, że polskie społeczeństwo potrafiło nieźle podporządkować się nakazom technokratyczno-administracyjnym, zwłaszcza na tle niektórych innych państw europejskich.

Kluczowe dylematy

Prawdopodobnie słuszna będzie też konstatacja, że tzw. cywilizacja zachodnia zapłaci w porównaniu z niektórymi cywilizacjami azjatyckimi negatywną rentę na niesubordynację społeczną kojarzoną z poczuciem wolności silnie rozwiniętym w liberalnej demokracji. W tym miejscu widać jasno, jak wymiar medyczny koronawirusa powiązany jest z wymiarem społecznym czy politycznym.

Na styku z wymiarem medycznym znajduje się wymiar ekonomiczny. Czy ratować życie czy gospodarkę – czy lepiej, że część populacji umrze, zostanie poświęcona, po to, aby ci, którzy pozostaną, nie stracili na epidemii zbyt dużo, czy też odwrotnie – koszty ekonomiczne nie mają znaczenia, trzeba walczyć o uratowanie każdego życia za wszelką cenę? Trudno jest pisać takie słowa, ale przecież także o tym prowadzi się rozmowy w rodzinie i towarzystwie.

Z podobnymi dylematami służba zdrowia boryka się przecież na co dzień, również w czasie normalnej sytuacji. Jesteśmy leczeni w sposób zależny od poziomu dobrobytu osiągniętego w wymiarze społecznym i indywidualnym. Ratowanie zdrowia i życia ludzkiego zawsze napotyka na barierę potrzebnych środków i we wszystkich bez wyjątku państwach zgłaszane są postulaty zwiększenia nakładów na służbę zdrowia. Ale w tym wymiarze sytuacja jest także nadzwyczajna i wymaga innego podejścia aniżeli przy rutynowych, trwających długo uzgodnieniach społeczno-politycznych co do wysokości środków przeznaczanych w budżecie państwa na ochronę zdrowia.

Powstaje niezwykle ważny dylemat – w jakiej proporcji środki mające zaradzić pandemii mają być podzielone pomiędzy nakłady na ratowanie życia i zdrowia ludzkiego a wydatki na przeciwdziałanie grożącemu upadkowi gospodarki? Społeczna mobilizacja i uznanie walki z koronawirusem za priorytet zdają się być więc niezbędne, a do tego dochodzi równie ważny jak wysokość zmobilizowanych środków finansowych czas. Nierzadko szybciej jest ważniejsze od więcej.

Jesteśmy epatowani przez doniesienia na temat wysokości środków, jakie rządy państw przeznaczają na walkę z pandemią. Znamy już decyzje podjęte w USA, Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, Francji, Wielkiej Brytanii. W najbliższych dniach dominować będzie zapewne dyskusja na temat tarczy antykryzysowej w Polsce.

Aksjomatem wydaje się tutaj być szybkość zadziałania tarczy, a potem stopniowe podejście do jej rozwijania, korygowania, przedłużania w czasie itd. W obliczu faktu, że nie wiemy, jak długo potrwa pandemia, takie podejście wydaje się rozsądne.

Rozdysponowywanie nadmiernych środków na ślepo, z dużym ryzykiem nietrafienia w niektóre skutki pandemii byłoby marnotrawstwem grosza publicznego. Trzeba pomagać, chronić, wspierać, ale należy to robić w sposób przemyślany. I konsultować poszczególne ruchy z partnerami społecznymi. Dyskusja nad tarczą antykryzysową numer 2 powinna zacząć się już teraz.

Niezwykle ważny jest też wymiar rzeczowo-finansowy, który jest ściśle powiązany z wymiarem medycznym i ekonomicznym. Okazuje się, że w zasadzie we wszystkich krajach dotkniętych przez pandemię czegoś brakuje. Różna jest oczywiście skala braków pomiędzy państwami znajdującymi się na różnych poziomach rozwoju społeczno-ekonomicznego. Okazuje się, że deficyty środków chroniących ludzi, w tym także personelu medycznego, przed wirusem, dotyczą także krajów najbogatszych (vide Szwajcaria). Nie jest to próba usprawiedliwiania kogokolwiek, ale z jednej strony zadziałał efekt zaskoczenia, który w parze z jakimś jednak poziomem inercji zaopatrzeniowej – z drugiej – doprowadził do braków.

Odbudowa od maja

Na koniec warto zadać pytanie o to, kiedy pokonamy koronawirusa, jaki będzie rozkład w czasie dalszych fal jego uderzenia w różnych miejscach, kiedy zacznie słabnąć i kiedy ustąpi, a kiedy nastąpi powrót do normalności, która pewnie będzie już inną normalnością. Lektura prac specjalistów od epidemii, studiowanie wypowiedzi ekspertów i autorytetów wraz z domieszką mojej intuicji każą mi przypuszczać, że w ciągu maja (nie potrafię określić tygodnia ani dekady) powinniśmy przystąpić do odbudowy zerwanych więzi w większości z omówionych tutaj wymiarów. Najistotniejszy po ustąpieniu/ograniczeniu zagrożenia medycznego będzie powrót do odbudowy gospodarki.

Dzisiejsze wróżby, jakie spadki PKB wchodzą w rachubę, są zaledwie ćwiczeniami matematycznymi, które muszą być sporządzane (możliwe scenariusze), ale też ciągle modyfikowane ze względu na nieznaną dynamikę pandemii.

W moim przekonaniu z koronawirusem poradzimy sobie lepiej, jeśli będziemy go rozpatrywać wielowymiarowo i próbując dostrzec oraz zrozumieć wzajemne interakcje pomiędzy tymi wymiarami. Tylko podejście całościowe i systemowe może uwolnić nas od popadnięcia w jednostronność.

Prof. dr hab. Marian Gorynia był w latach 2002–2016 prorektorem, a następnie rektorem Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Przewodniczący Rady Naukowej Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10