Wkrótce kierująca Trybunałem Konstytucyjnym Julia Przyłębska będzie mogła wskazać dwóch sędziów TK do PKW, bo z końcem marca wiek emerytalny osiągnie jej przewodniczący Wojciech Hermeliński, a cztery miesiące później – już po eurowyborach, a przed wyborami do Sejmu i Senatu – sędzia TK Janusz Niemcewicz.
Czytaj też: Hermeliński: Status Przyłębskiej bez znaczenia dla PKW
Wybory to newralgiczna chwila w demokracji. Szczególnie tak narażonej na wstrząsy kolejnymi reformami różnych obszarów państwa jak nasza. Dlatego lepiej, by przed tegorocznymi wyborami skład komisji był niepełny, niż gdyby ktoś miał kwestionować status osób tam skierowanych przez Trybunał Konstytucyjny. A wątpliwości co do statusu niektórych sędziów TK, a nawet co do legalności wyboru prezesa, nie zostały jeszcze rozstrzygnięte. Warto się wstrzymać, tym bardziej że po jesiennych wyborach komisję i tak trzeba będzie powołać na nowo, co przecież przesądziła wcześniejsza nowelizacja ustaw wyborczych.
Gdy zmieniał się ustrój naszego państwa, postanowiono, że strzegącą uczciwości wyborów Państwową Komisję Wyborczą powoła się z grona sędziów SN, TK i NSA. To miało gwarantować najwyższy poziom ochrony aktu głosowania i oddalić od komisji zarzuty jakiejkolwiek stronniczości. I przez te wszystkie lata PKW udało się dochować standardów. Długo by pisać o wyborach samorządowych z 2014 r. i wielodniowym zamieszaniu, które wywołał niedopracowany system komputerowy. Wtedy komisji zabrakło odwagi, by przejść na ręczne liczenie głosów. Do końca się przed tym broniła i to jedyny zarzut, jaki można jej postawić. Ale nie zrzucała winy na innych, lecz przyjmowała ciosy także za to, co nie było jej odpowiedzialnością. Dla sędziów to żadna nowość, bo wciąż obrywają z prawa i z lewa.
Padł wtedy najpoważniejszy zarzut. Te wybory zostały sfałszowane – oświadczył prezes PiS Jarosław Kaczyński. Zapowiadano komisję śledczą, zarzuty badały sądy i prokuratura. I do dziś nie znaleziono nic, poza jednostkowymi nieprawidłowościami w głosowaniu – takimi jak zwykle przy wyborach. Nie narażajmy zatem PKW na niepotrzebne oskarżenia na koniec jej istnienia.