Jeremi Mordasewicz: Czy stać nas na 35-godzinny tydzień pracy

W państwie bez cennych surowców lub dużych zasobów kapitału jedynym źródłem dochodów jest praca. Dobrobyt zależy od tego, ile osób i jak długo pracuje i jaka jest ich produktywność.

Publikacja: 07.02.2021 21:00

Jeremi Mordasewicz: Czy stać nas na 35-godzinny tydzień pracy

Foto: Bloomberg

Jeżeli będziemy pracować krócej, to będziemy mniej produkować i mniej zarabiać. Będziemy mieli mniej pieniędzy na indywidualną konsumpcję. I dobrze – powiedzą niektórzy z nas. Ale również będziemy mieli mniej pieniędzy na opiekę zdrowotną, edukację, emerytury czy pomoc społeczną. A to oznacza pogorszenie jakości życia.

Twierdzenie, że skrócenie czasu pracy zrównoważymy wzrostem wydajności, jest nieprawdziwe. To prawda, że człowiek zbyt dużo pracujący jest mniej wydajny. Kluczowa jest odpowiedź na pytanie, co oznacza „zbyt dużo". Czy 40 godzin pracy tygodniowo należy uznać za nadmierną eksploatację organizmu? Tym bardziej że uwzględniając wolne soboty i niedziele, święta i urlop, pracujemy w ciągu roku 225 dni, a odpoczywamy 140.

Dlaczego Niemcy pracują krócej

Niska jak na Europę wydajność pracy nie jest wynikiem przepracowania, ale braku zaawansowanych technologii, nowoczesnego sprzętu, a często również złej organizacji. Dzięki postępowi technicznemu produktywność w naszym kraju zwiększa się średnio o 2 proc. rocznie. Jeżeli skrócimy tydzień pracy z 40 do 35 godzin, jak postulują niektórzy związkowcy i politycy, produktywność zmniejszy się o 12 proc.

Związkowcy argumentują, że pracujemy dłużej niż Niemcy czy Francuzi. To prawda, ale pamiętajmy, że jesteśmy społeczeństwem na dorobku. Niemcy, Francuzi czy Skandynawowie mogą sobie pozwolić na krótszą pracę, bo ich przedsiębiorstwa dysponują cztery razy większym kapitałem na jednego pracownika niż nasze firmy. Dlatego tak ważne jest gromadzenie kapitału i inwestowanie w rozwój nowych produktów i technologii, w automatyzację produkcji i rozwój sieci zbytu.

Niestety, poziom inwestycji w naszym kraju jest niski. Jeżeli skrócimy czas pracy, to budynki i maszyny będą wykorzystane w mniejszym stopniu, więc inwestycje w Polsce będą mniej opłacalne. Do tego inwestorzy uznają, że skoro chcemy mniej pracować, to znaczy, że słabnie motywacja do pracy, i będą wybierać Słowację, Czechy czy Węgry. A mniej inwestycji to wolniejsza modernizacja gospodarki, wolniejszy wzrost produktywności i wynagrodzeń.

Osoby pracowite i ambitne nie zgodzą się na skrócenie czasu pracy i obniżenie zarobków i wyemigrują do krajów, które nie utrudniają drogi do dobrobytu. Francuzi po skróceniu czasu pracy nie emigrowali masowo, bo trudno im było znaleźć kraj oferujący lepsze warunki życia, ale Polacy mogą wybierać, bo w wielu krajach standard życia jest wyższy.

Wpływ na dochody państwa

Jedni cenią sobie bardziej czas wolny, inni gotowi są więcej pracować, aby zarobić na realizację swoich pragnień. Zwróćmy jednak uwagę, że osoby, które chcą mniej pracować i zadowalają się niskimi dochodami, jednocześnie płacą niższe podatki. Kiedy jednak zachorują ich dzieci, chcą, by były one leczone zgodnie z najlepszymi znanymi standardami. Jeżeli będziemy mniej pracować, produkować i zarabiać, to w rezultacie zmniejszą się możliwości finansowania opieki zdrowotnej.

Mamy najmniej lekarzy i pielęgniarek w Unii Europejskiej, a po skróceniu czasu pracy kolejki do poradni i szpitali jeszcze się wydłużą. Nie ograniczajmy administracyjnie czasu pracy, bo jedynie praca jest źródłem dobrobytu.

Jeremi Mordasewicz jest doradcą zarządu Konfederacji Lewiatan

Jeżeli będziemy pracować krócej, to będziemy mniej produkować i mniej zarabiać. Będziemy mieli mniej pieniędzy na indywidualną konsumpcję. I dobrze – powiedzą niektórzy z nas. Ale również będziemy mieli mniej pieniędzy na opiekę zdrowotną, edukację, emerytury czy pomoc społeczną. A to oznacza pogorszenie jakości życia.

Twierdzenie, że skrócenie czasu pracy zrównoważymy wzrostem wydajności, jest nieprawdziwe. To prawda, że człowiek zbyt dużo pracujący jest mniej wydajny. Kluczowa jest odpowiedź na pytanie, co oznacza „zbyt dużo". Czy 40 godzin pracy tygodniowo należy uznać za nadmierną eksploatację organizmu? Tym bardziej że uwzględniając wolne soboty i niedziele, święta i urlop, pracujemy w ciągu roku 225 dni, a odpoczywamy 140.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację