Dla zdroworozsądkowej makroekonomii deficyt finansów publicznych wiąże się z krótkowzrocznością polityków kupujących popularność za cenę „kosztów rosnącego długu publicznego, obciążających przyszłe pokolenia". Dla zdyskredytowania praktyki „deficytowej" przywołuje się analogię z rodziną, „która wszak też nie może stale wydawać więcej niż zarabia i zadłużać się w nieskończoność".
Pogląd zdroworozsądkowy jest popularny wśród wyznawców ideologii neoliberalnej. Uzasadnia on bowiem, choćby pośrednio, zalety cięcia wydatków, zwłaszcza na rozmaite cele społeczne. Nieco inne jest zabarwienie tego poglądu w krajach niemieckojęzycznych, zwłaszcza w Niemczech i Szwajcarii. Tam niechęć do polityki „deficytowej" ma charakter niejako religijny. Po niemiecku „Schuld" to zarówno „dług", jak i „wina". Winy, czyli poniekąd grzechu, dobry protestant musi się więc wystrzegać jak ognia piekielnego.
Deficyt jest... normalnością
Jest normalne, że sektor publiczny jako całość (wraz z publicznym systemem emerytalnym i bankiem centralnym emitującym własny pieniądz) wykazuje deficyt. Jest empiryczną prawidłowością to, że wydatki sektora publicznego w większym lub mniejszym stopniu przekraczają jego dochody. Tak w czasach dla gospodarki niepomyślnych, jak i pomyślnych. Przykładów potwierdzających tę obserwację nie brak. Od dawna Wielka Brytania, USA i Japonia zaliczają deficyty finansów publicznych, z reguły znaczące. To samo odnosi się do krajów strefy euro (rozważanych łącznie). Owszem, bywają anomalie, np. Szwajcaria.
Skłonność do deficytu wykazywały, wbrew staraniom kolejnych rządów, także Niemcy (do 2011 r.). Nadwyżki finansów publicznych są tam przejściowe. Ich pojawienie się jest nie tyle zasługą własnej polityki fiskalnej, co sytuacji u handlowych partnerów, głównie USA. Partnerzy ci mają deficyty w handlu z Niemcami i zadłużają się u nich. Niemcy obywają się bez rosnącego zadłużenia tylko dlatego, że udaje się im zastąpić je rosnącym zadłużeniem innych krajów wobec siebie. To sytuacja nietrwała. USA mają jej już dosyć. Świadczy o tym rosnący protekcjonizm.
Numerologia (nie)stosowana
Potępienie polityki dopuszczającej deficyt finansów publicznych było jednym z przykazań konsensusu waszyngtońskiego. Uchodził on ongiś za kodeks zasad poprawnej polityki gospodarczej. Jeszcze dalej poszedł traktat z Maastricht, jeden z fundamentów UE. Pod wpływem Niemiec ustanowił maksymalny roczny deficyt na poziomie 3 proc. PKB i wymagał działań redukujących stopniowo dług publiczny do maksimum 60 proc. PKB. Brak wprawdzie przesłanek merytorycznych dla tej „numerologii", wydawało się jednak, że nie stanowić ona będzie problemu, ograniczając pokusę deficytowych ekscesów.