Zapoznałem się z publikacją pana Marcina Wysockiego pt. „Czy celem jest zatopienie okrętu, który zapewnia ochronę nam wszystkim?”. Autor ustosunkowuje się do głosów dezaprobaty formułowanych względem uzgadnianego projektu nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa mającego wdrożyć dyrektywę NIS2. Zostałem w tym tekście wywołany niejako do tablicy jako jeden z krytyków forsowanych przez projektodawcę rozwiązań, a tę krytykę podtrzymuję.
Wobec komentowanej publikacji wypada zgłosić pewną uwagę natury ogólnej. Jej autor pomija, że dyskutowane rozwiązania są dopiero na etapie legislacyjnym – nie trafiły jeszcze nawet pod obrady Sejmu. Zaskakuje zatem tytuł publikacji. Celem krytyki projektowanych przepisów nie jest „zatopienie okrętu, który zapewnia ochronę nam wszystkim”. Powiedziałbym raczej, pozostając w obszarze metaforyki marynistyczno-okrętowej, że celem debaty nad przyszłością prawa jest zbudowanie takiego okrętu, który ochronę cyberbezpieczeństwa zapewni, a nie – jak wywodzi autor – stworzy „system z tektury”. Celowi temu nie służy przeładowanie rzeczonego okrętu zbędną biurokracją ani dopuszczanie do tego, aby gdzieniegdzie znajdowały się dziury.
Dyrektywa NIS2 wprowadza dla podmiotów ważnych i kluczowych obowiązek „samorejestracji”
Brak otwartości na głosy krytyki odbieram z zaniepokojeniem, zważywszy, że pan Marcin Wysocki jest Zastępcą Dyrektora Departamentu Cyberbezpieczeństwa w Ministerstwie Cyfryzacji – autora projektu nowelizacji. Czy ministerstwo okopało się już na z góry upatrzonych pozycjach i zamyka pole do dyskusji? Otwarcie na krytykę, zwłaszcza gdy przyjmuje dość jednolity ton, stanowi konieczny element dyskusji nad procesem legislacyjnym w demokratycznym państwie prawnym (art. 2 Konstytucji RP).
Kolejnym elementem konstytuującym klauzulę demokratycznego państwa jest zasada poprawnej legislacji, a jej przestrzeganie nie może być usprawiedliwiane opóźnieniami w pracach nad implementacją dyrektywy NIS2. W komentowanej publikacji zwrócono uwagę, że termin na implementację upłynął 18 października 2024 r., zaś postulat „prac od nowa” czy uchwalenia nowej ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (w miejsce chaotycznego łatania przepisów nowelizacją liczącą 171 stron) ściąga na Polskę widmo „wielomilionowych kar”. To nie obywatele są odpowiedzialni za tempo prac legislacyjnych, lecz administracja rządowa, z Ministerstwem Cyfryzacji na czele. Dlaczego więc na obywateli ma być przerzucany ciężar niejasnych i niezrozumiałych zapisów ustawy, rodzących liczne wątpliwości interpretacyjne? Czy za aktualne opóźnienie w transpozycji dyrektywy NIS2 nie grożą nam „wielomilionowe kary” tylko z tej przyczyny, że projektodawcy nie zdecydowali się na uchwalenie nowego aktu prawnego, który kompleksowo unormuje zagadnienia cyberbezpieczeństwa? To oczywiście pytania retoryczne. Atmosfera strachu i pośpiechu nie służy standardowi legislacyjnemu i nie usprawiedliwia naruszenia zasad konstytucyjnych i konwencyjnych.
Czytaj więcej
Nie możemy sobie pozwolić na to, by krajowy system cyberbezpieczeństwa 2.0 był systemem z tektury...