Przebieg dotychczasowej „reformy" wymiaru sprawiedliwości
Historia wielokrotnie udowodniła, że pogląd, iż wszystko, co znajduje się w ustawie jest sprawiedliwe, dobre i jako takie winno być przez sędziów bezrefleksyjnie i bez zastrzeżeń stosowane, w pewnych okolicznościach może budzić wątpliwości. Gdyby zasada ta zawsze i wszędzie była słuszna, nie tylko nie byłoby ofiar prawa apartheidu, czy ustaw norymberskich, ale niepotrzebna byłyby rola trybunału konstytucyjnego (w państwach anglosaskich sądu najwyższego) jako instytucji kontrolującej zgodność prawa niższego rzędu z konstytucją. Niepotrzebna byłaby doktryna Radbrucha, a Stanisław Jerzy Lec nie ułożyłby sentencji „Bezprawie może zostać skodyfikowane". Na wstępnie niniejszego artykułu należy zaznaczyć, że z oczywistych względów poza jego ramy objętościowe wykracza analiza prawidłowości ścieżki legislacyjnej przy przyjmowaniu poszczególnych ustaw sądowych na przestrzeni ostatnich 4 lat. A jest to kwestia niebagatelna biorąc pod uwagę takie powszechnie znane praktyki, jak nagminne przemycanie projektów rządowych pod pozorem stosowania szybkiej ścieżki poselskiej (w celu obejścia wymogu konsultacji), pozbawianie głosu opozycji tak w trakcie prac w komisjach sejmowych jak i w trakcie posiedzeń sejmu, niezachowywanie dla poszczególnych działań legislacyjnych minimalnych terminów wynikających z regulaminu sejmu, bezpodstawną reasumpcję niekorzystnych dla obozu władzy głosowań, zgłaszanie niedopuszczalnych poprawek, stosowanie bez realnej potrzeby nagminnych nocnych posiedzeń, czy wreszcie wprowadzanie w życie ważnych ustaw ustrojowych bez zachowania wymaganego vacatio legis. Wszystko to dzieje się w warunkach braku realnej kontroli konstytucyjności uchwalanego prawa, co ma związek z nielegalnym przejęciem przez obecną większość parlamentarną kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym (m.in. poprzez dopuszczenie do orzekania tzw. sędziów dublerów, czy odmowę publikacji trzech wyroków „starego" Trybunału). Nie trzeba przypominać, że „stary" Trybunał niejednokrotnie stwierdzał niekonstytucyjność ustaw ze względu na wadliwość ścieżki legislacyjnej.
Czytaj także:
Sejm przyjął przepisy dyscyplinujące sędziów
Po tym krótkim wstępie warto przyjrzeć się bliżej tzw. „ustawie kagańcowej", której projekt został przyjęty przez sejm 20 grudnia 2019 r., a także wcześniejszym w znacznej części naruszającym konstytucję zmianom wprowadzonym w wymiarze sprawiedliwości na przestrzeni ostatnich czterech lat, których wzmiankowana ustawa stanowi swoiste „ukoronowanie".
Główny sens dotychczasowej „wielkiej reformy" wymiaru sprawiedliwości można sprowadzić do stworzenia dwóch upolitycznionych komitetów, których celem działania jest uzależnienie sądownictwa od wpływu czynnika politycznego. Jednym z nich jest Krajowa Rada Sądownictwa, która - kierując się kryterium potencjalnej lojalności ocenianych osób wobec obozu rządzącego - decyduje o tym kto zostanie sędzią i który sędzia zostanie awansowany. Drugim jest Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego, której celem jest represjonowanie a w przyszłości również zapewne usuwanie z zawodu „nieprawomyślnych" sędziów. Połowa jej składu to byli prokuratorzy do niedawna bezpośrednio podlegli służbowo czynnemu politykowi i wykonujący jego polecenia.