Starosta poznański wydał deweloperowi pozwolenie na budowę domu jednorodzinnego z usługami w parterze. Przeciwko tej inwestycji zaprotestowało małżeństwo K., właściciele sąsiedniej posesji.
Ich zdaniem na działce sąsiedniej powstaje duży obiekt handlowy, który w sposób bezpośredni będzie oddziaływać na ich nieruchomość. Zażądali więc od starosty wznowienia postępowania. Nie brali bowiem udziału jako strona w postępowaniu o wydanie pozwolenia na inwestycję. Starosta postępowanie wznowił. Następnie utrzymał w mocy wydane wcześniej pozwolenie. Według niego nie ma zagrożenia. Nie będzie żadnego pawilonu handlowego, tylko biuro, które zajmie 23,8 proc. budynku.
A zgodnie z art. 3 pkt 2a prawa budowlanego każdy budynek mieszkalny jednorodzinny może składać się z dwóch mieszkań lub lokalu mieszkalnego i lokalu użytkowego o powierzchni całkowitej nieprzekraczającej 30 proc. powierzchni całkowitej budynku. W tym więc wypadku inwestor nie przekroczył tego procentowego wskaźnika.
Małżeństwo K. nie zmieniło zdania. Nadal uważało, że deweloper chce ominąć przepisy i wybudować market. W tej sprawie toczy się już zresztą postępowanie w powiatowym inspektoracie nadzoru budowlanego. Ich zdaniem po otwarciu sklepu wzrośnie ruch samochodowy w okolicy. Ponadto inwestor nawiózł ziemi na swoją nieruchomość. Kiedy będzie padał deszcz, ich nieruchomość będzie zalewana. Do tego od strony ich tarasu została umiejscowiona rampa dla samochodów ciężarowych Wojewoda wielkopolski nie dopatrzył się jednak uchybień w pozwoleniu na budowę. Tłumaczył, że projekt budowlany nie zakładał żadnej „rampy wyładowczej" ani podwyższenia terenu, jak sugerują skarżący. W parterze budowanego domu będzie część usługowa o powierzchni 129 mkw., a nie lokal usługowo-handlowy typu market.
Małżeństwo K. odwołało się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu, a ten uznał skargę za zasadną.