Spory frankowe to nie tylko znalezienie dobrego prawnika, złożenie pozwu, a nawet trafienie na rozumiejącego te sprawy sędziego. To często także negocjacje z bankiem przed procesem, w trakcie czy po. Oto jedna ze spraw – a dokładniej jej wątek ugodowy – pokazująca, na co można trafić.
Dwoje frankowiczów już miało złożony pozew w sądzie, a jego odpis był wysłany do banku. Jego pracownik po kilku tygodniach skontaktował się z frankowiczami z pominięciem ich pełnomocnika. Poinformował ich, że aby poznać szczegóły propozycji ugodowych, muszą przyjść do oddziału banku. Tam mężowi powiedziano, że nie może wziąć przygotowanej ugody, ale musi ją podpisać i wrócić do domu z kopią, by podpisała ją żona. Otrzymał ustne zapewnienie pracownika banku, że ugoda nie wejdzie w życie bez podpisu żony, gdyż oboje są stronami umowy kredytowej. Frankowicz nie miał szans, by w tej kwestii skonsultować się z prawnikiem.
Czytaj też: Frankowicze: płacić za korzystanie z kredytu czy nie
– Mimo że sprawa była już w sądzie i bank wiedział, że prowadzi ją profesjonalny pełnomocnik, wzywał do oddziału frankowiczów do podpisania ugody. Małżonka nie wyraziła zgody na ugodę, gdyż była dla nich niekorzystna. Przewidywała, że zrzekają się w niej wszelkich roszczeń przyszłych i przeszłych wobec banku – mówi adwokat Anna Wolna-Sroka, pełnomocnik frankowiczów w tej sprawie. – Z tego wniosek, że nie warto podpisywać niczego bez konsultacji z prawnikiem. Bank może tak skonstruować zapisy ugody, aby uniemożliwić albo też utrudnić klientowi dochodzenie praw w sądzie – mówi mec. Wolna-Sroka. I dodaje, że w tej sprawie bank twierdzi przed sądem, że doszło do zawarcia ugody, ale przyznanych w niej frankowiczom pieniędzy nie wypłacił.
Zdaniem mec. Kingi Strychalskiej z kancelarii Jedliński, Bierecki i Wspólnicy frankowicze powinni zachować czujność i nie podpisywać żadnych dokumentów, a tym bardziej ugód, bez konsultacji ze swoim prawnikiem, który zweryfikuje np. propozycje banku.