Urząd opublikował projekt dyrektywy żeglowności, w którym domaga się uaktualnienia oprogramowania systemu kontroli lotu, zmiany wyświetlania sygnałów ostrzegawczych, zmiany niektórych procedur obowiązujących pilotów oraz zmian w rozmieszczeniu niektórych wiązek przewodów elektrycznych — pisze Reuter. Te wymagania są zgodne z oczekiwanymi od miesięcy przez Boeinga i analityków sektora lotniczego, a informacja FAA pojawiła się po serii opóźnień i pozwala przewidywać ostatnią prostą prowadzącą do możliwego zniesienia w tym roku zakazu lotów MAXów.
Nadal istnieją jednak pewne przeszkody, w tym okres 45 dni publicznej konsultacji żądanych modyfikacji oraz wdrożenie nowej procedury szkolenia pilotów. Ze względu na konieczność wykonania takiej pracy nie jest pewne, czy amerykańskie linie wznowią loty przed końcem roku. Ponadto kanadyjski urząd Transport Canada i europejski EASA mają własne zastrzeżenia i uwagi.
W reakcji na propozycję urzędu z Waszyngtonu Boeing ogłosił (standardowo), że „nadal osiąga stały postęp w bezpiecznym powrocie samolotów do pracy, współpracuje z FAA i z innymi globalnymi regulatorami".
FAA w odrębnym raporcie liczącym 96 stron poinformował, że „wstępnie ustalił, iż proponowane przez Boeinga zmiany w rozwiązaniach projektowych (dizajnie) B737 MAX, w procedurach postępowania załóg i w procedurach serwisowych skutecznie zmniejszają kwestie związane z bezpieczeństwem tych samolotów".
Urząd potrzebował ponad 18 miesięcy na dokonanie ocen, zatrudnił na pełnym etacie 40 inżynierów, inspektorów, pilotów i pracowników technicznych, którzy do dziś dokonali przeglądu, przeprowadzili testy na certyfikację, ocenę dokumentów w ciągu ponad 60 tys. godzin. FAA zaproponował ponadto, by użytkownicy tych samolotów przetestowali system czujników kąta natarcia i sprawdzili w lotach ich operacyjną gotowość przed powrotem samolotów do pracy.