Taka polityka zakupowa stała się popularna wśród tanich linii lotniczych. Powtórzył ją Norwegian, a brytyjski easyJet i węgierski Wizz Air z kolei postawili na jednolitą fotę airbusów. Większość przewoźników jednak, w tym także LOT, decyduje się na flotę złożoną z maszyn różnych producentów.
Maxy wrócą najwcześniej w maju. Mało kto w to wierzy
Southwest jest największym klientem Boeinga. Na takim wyborze opierał się model niskokosztowy tej linii, kiedy jej założyciel, Herb Keller, wybierał maszyny w 1971 roku. Dzisiaj Southwest ma 730 samolotów, wszystkie, to boeingi, w tym 34 B737 MAX uziemione na płycie lotniska w Victorville w Kalifornii. Teraz związek zawodowy pilotów Southwesta w piśmie wysłanym do swoich kolegów pyta: Czy uzależnienie się od jednego dostawcy jest dobrą polityką?
— Tak naprawdę nie wiem, czy są to poważne rozważania, chociaż piloci w Soutweście są bardzo wpływowi, czy też oznaka gniewu wobec Boeinga i jego postawy na początku kryzysu po tym, jak spadł samolot Ethiopiana — zastanawia się Dominic Gates, dziennikarz „Seattle Times".
Najwięcej rozgoryczenia słychać, kiedy mówią o samym systemie MCAS, który m.in. kilkakrotnie automatycznie obniżał dziób maszyny kierując się jedynie wadliwie odczytywaną prędkością przez jeden z czujników. Zanim doszło do pierwszej katastrofy Maxa, 29 października, kiedy spadł samolot indonezyjskich Lion Air o systemie MCAS praktycznie wcale nie wspominano. Mimo to, już wcześniej piloci Southwesta bardzo ostro krytykowali pominięcie informacji o MCAS w podręcznikach i podczas szkoleń. Dennis Tejer, przewodniczący związku zawodowego pilotów w American Airlines nie ukrywa, że załogi jego linii w pełni przyłączają się do krytyki Boeinga.