Zbigniew Ziobro podczas debaty w Senacie oświadczył, że PiS wygrał wybory, więc wybrał posłusznych sobie sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa, a jak opozycja wygra wybory, wybierze swoich. W ten sposób, paradoksalnie, minister sprawiedliwości przyznał rację wszystkim swym dotychczasowym oponentom, którzy zwracali uwagę, że na razie jedyną sądową „reformą", jaką wprowadził w życie PiS, było obsadzenie kluczowych stanowisk, szczególnie w KRS, posłusznymi sobie ludźmi. Ziobro przyznał też więc, że wcale nie chodzi o niezależność sądownictwa, lecz o to, by to politycy wskazywali sędziów.
Z kolei prezydent Andrzej Duda postanowił wykreować Polskę na ofiarę międzynarodowego spisku, za którym stoją opozycja i środowiska sędziowskie. Mówiąc, że sędziowie mają możliwość oddziaływania międzynarodowego, m.in. przez różne trybunały, próbował podważyć wszystkie dobiegające z zagranicy krytyczne głosy na temat ustawy kagańcowej. Zamiast się zastanowić, dlaczego ustawę krytykują Komisja Europejska, europarlament, Komisja Wenecka, OBWE i inne ciała międzynarodowe, idzie w zaparte – że wszystkie są na usługach opozycji i „kasty" sędziowskiej.
W ten sposób PiS jest skazany na zaostrzanie konfliktu i swojej retoryki. Im spór gorętszy, tym więcej polityki godnościowej, tym ostrzejszy ton antyzachodnich czy antyeuropejskich wypowiedzi. Te ostatnie są oczywiście ukłonem w stronę elektoratu Konfederacji, który może rozstrzygnąć o wyniku tegorocznych wyborów prezydenckich. Tyle tylko, że ostra retoryka może odstraszyć umiarkowanych wyborców, a tych niezdecydowanych zachęcić do głosowania przeciw PiS jako partii awanturniczej, doprowadzającej Polskę do konfliktu z Brukselą, Moskwą, Tel Awiwem i tylko z Waszyngtonem utrzymującej dobre relacje.
Zaskakuje w tym wszystkim słabość opozycji, która nie chce lub nie potrafi wykorzystać sytuacji. Kandydatka na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska nie może sobie pozwalać na tak poważne wpadki, jak niewiedza na temat tego, czym właściwie jest Komisja Wenecka i czy to organ UE czy Rady Europy. Opozycja nie ma też pomysłu, jak przedstawić Polakom problem z ustawą kagańcową. Zamiast pokazywać, że wyroki zapadające w sprawach zwykłych ludzi – o dług, o miedzę, o spadek – będą podważane, jeśli wydadzą je sędziowie awansowani przez obecną KRS, i ujawniać skalę chaosu, woli posługiwać się abstraktami i uważać za swój sukces rezolucje Parlamentu Europejskiego potępiające działania rządu. W efekcie jest bezradna wobec propagandowej machiny PiS. Ta zaś przedstawia opozycyjnych polityków jako zdrajców donoszących na własny kraj i przekonuje, że padamy ofiarą zewnętrznego ataku inspirowanego przez „politycznych bankrutów" (to nie język PRL, tylko prominentnych polityków obozu rządzącego).