Jest styczeń 1347 r. Nowy, przerażający wirus uderza w portowe miasta na Sycylii, w Marsylię, Wenecję i Genuę. W drugiej połowie roku rozprzestrzenia się na całą Francję, Włochy, Hiszpanię, by w kolejnym roku dziesiątkować Anglię, Niemcy, Niderlandy. Za sprawą dżumy ginie połowa z 75 mln mieszkańców Starego Kontynentu, najwięcej w dynamicznie rozwijających się wówczas miastach. Gospodarka obraca się w ruinę, wybuchają niepokoje społeczne.
Ale jest wyjątek – państwo Kazimierza Wielkiego, dopiero krzepnące po rozbiciu dzielnicowym, wciśnięte między potężnych sąsiadów. Zielona wyspa na morzu zarazy, która jakimś cudem je oszczędza. Awansujemy w hierarchii krajów pod względem zamożności, po części dlatego, że inni się cofają. Przy okazji słabnie napór osadniczy Niemców. Nie ma komu się osiedlać. Tak tworzą się podwaliny regionalnej potęgi, która wkrótce połączy siły z Litwą.