Na niedzielnej konferencji nowej partii Wiosna Robert Biedroń zapowiedział m.in. wprowadzenie emerytury obywatelskiej, rozszerzenie programu 500+, znaczące podwyższenie płacy minimalnej, odejście od węgla do 2035 r. i zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia. – Wszystko obliczyliśmy: 35 mld zł będą kosztowały wszystkie przedstawione przeze mnie propozycje – powiedział później na antenie TVN 24.
Problem w tym, że kosztu netto realizacji programu Wiosny policzyć się nie da. Brakuje w nim kluczowych założeń. Na przykład niespełna 8 mld zł rocznie ma kosztować według doradców Biedronia wprowadzenie nieopodatkowanej emerytury obywatelskiej na poziomie 1600 zł rocznie. – Składki na ubezpieczenia społeczne przestałyby mieć związek z przyszłymi świadczeniami, czyli stałyby się podatkami. To stwarzałoby bodźce, aby unikać ich płacenia, na przykład przechodząc na samozatrudnienie – zauważa Aleksander Łaszek, główny ekonomista FOR. Ten problem można by rozwiązać, np. wprowadzając jednolitą daninę obejmującą składki i podatki dochodowe, niezależną od formy zatrudnienia. Ale w programie Biedronia nie ma o tym mowy.
– Wprowadzenie emerytury obywatelskiej na poziomie 1600 zł sprawiłoby też, że dla większości osób, zwłaszcza kobiet, praca powyżej 60. roku życia nie miałaby sensu – dodał Łaszek. Tymczasem Wiosna wśród źródeł finansowania swojego programu wymienia wzrost wpływów podatkowych dzięki zwiększeniu wskaźnika aktywności zawodowej Polaków.
Były prezydent Słupska postuluje również, aby 500+ przysługiwało także na pierwsze dziecko w rodzinie. Obecnie tak jest tylko wtedy, gdy dochód na osobę nie przewyższa 800 zł netto. Biedroń chciałby, aby po przekroczeniu tego progu świadczenie na pierwsze dziecko było wypłacane według zasady złotówka za złotówkę. To znaczy, że przekroczenie progu dochodowego nie oznaczałoby utraty całych 500 zł, tylko jego części.