Koronawirus paraliżuje gospodarkę. Trwają spekulacje na temat skutków pandemii, ale na razie mamy więcej pytań niż odpowiedzi – tych dostarczy w najbliższym czasie statystyka publiczna. Nadchodzi jej czas, na informacje statystyczne czekają decydenci i opinia publiczna.
Jako osoba związana ze statystyką publiczną od ponad 50 lat z ubolewaniem stwierdzam, że zawsze znajdowała się ona daleko na liście priorytetów ekip rządowych. Widać to zwłaszcza w porównaniach wynagrodzeń. Urzędnicy wielu ministerstw, NIK, KPRM wynagradzani są znacznie lepiej niż statystycy, co powoduje odpływ najlepiej wykształconej kadry z GUS. Tymczasem przygotowanie statystyka zabiera wiele lat. Przy szybkim rozwoju IT i zagrożeniach w sieci niezbędna jest stała wymiana sprzętu do obsługi statystyki publicznej. Tu też nie jest najlepiej.
Dalekie jej miejsce na liście priorytetów administracji jest jedną z pozostałości po minionej epoce. W krajach rozwiniętych urzędy i informacje statystyczne są doceniane – we Francji absolwenci narodowej szkoły statystyki są rozchwytywani przez biznes, a płace w statystyce państwowej są podobne do tych w sektorze prywatnym. Dziedzina ta nie jest tam przedmiotem drwin i dowcipów, a zastrzeżenia do jej wiarygodności są przedmiotem debat, a nie lekko rzucanych oskarżeń o nierzetelność.
Dokładność statystyki jest wypadkową wielu czynników, ale dwa są najistotniejsze: narzędzia badawcze i postawa respondentów. GUS w coraz większym zakresie wykorzystuje tzw. rejestry administracyjne, ale to tylko część problemu. Sprawozdania statystyczne wypełniane przez przedsiębiorców prawie wyłącznie drogą elektroniczną są głównym źródłem danych, zwłaszcza przy informacjach comiesięcznych.