Wizyta szefa białoruskiego resortu finansów Maksima Jermałowicza w Chinach stała się w poniedziałek wiadomością dnia w białoruskich mediach rządowych. Minister w imieniu mińskich władz podpisał w Szanghaju porozumienie z lokalną filią Banku Rozwoju Chin w sprawie udzielenia Białorusi „pilnego kredytu" w wysokości 3,5 mld juanów (równowartość ponad 500 mln dolarów). W krótkim komunikacie zaznaczono, że kredyt może być wykorzystany na „cele ogólne", m.in. na „spłatę długu państwowego".
Na obsługę tego ostatniego Białoruś w przyszłym roku ma wydać 3,9 mld dolarów, z czego dwie trzecie pójdzie do Rosji. Tymczasem ponad 600 mln dolarów Białoruś musi też w przyszłym roku oddać Chinom, które stały się już drugim największym po Rosji kredytodawcą Mińska.
Tym razem kredyt z Państwa Środka nadchodzi w momencie najbardziej odpowiednim dla Białorusi i zarazem nieodpowiednim dla Rosji. Na początku grudnia prezydent Aleksander Łukaszenko oznajmił, że zabronił ministrowi finansów brania 200 mln dolarów rosyjskiego kredytu z Euroazjatyckiego Funduszu Stabilizacji i Rozwoju (EFSR). Mińsk i Moskwa nie doszły do porozumienia w tej sprawie, impasu nie przełamano też w sprawie 600 mln dolarów rosyjskiego kredytu państwowego, o który również ubiegała się Białoruś.
Jeszcze w czerwcu minister Jermałowicz mówił, że Rosja uzależniła „przyznanie kredytu od procesów integracyjnych". Wiadomo, że w trakcie trwających od ponad roku negocjacji powstało 31 „map drogowych", które dotyczą różnych dziedzin integracji Białorusi i Rosji. Rozmowy są tajne, a z przecieków wynika, że chodzi m.in. o wspólną politykę podatkową, celną, a nawet o wspólną walutę. Sprawa miała się wyjaśnić 7 grudnia w Soczi, ale kilkugodzinne rozmowy Łukaszenki z Putinem zakończyły się fiaskiem. Następne spotkanie odbędzie się w Petersburgu w najbliższy piątek. Władze Białorusi walczą o tanie rosyjskie surowce, Moskwa chce w zamian „głębszej integracji".
– Chiński kredyt wzmacnia pozycję Mińska w rozmowach z Moskwą. Bez wątpienia jest to decyzja polityczna władz w Pekinie, która osłabia presję Rosji na Białoruś – mówi „Rzeczpospolitej" Jury Caryk, politolog z mińskiego Centrum Badań Strategicznych i Polityki Zagranicznej, były analityk prezydenckiego Centrum Informacyjno-Analitycznego. Twierdzi, że po aneksji Krymu i wybuchu wojny w Donbasie skupiona wcześniej na Ukrainie uwaga Chin przerzuciła się na Białoruś. – Początkowo to Ukraina miała być częścią wielkiego projektu „jeden pas i jedna droga", ale to strategiczne miejsce w wizji Pekinu zajęła później Białoruś. Chiny chcą, by Białoruś pozostała niepodległym państwem, a Rosji zależy nie tylko na integracji gospodarczej – dodaje.