Pekao nie jest wyjątkiem. Zwolnienia grupowe w tym roku zostaną przeprowadzone w Santander Banku Polska i BNP Paribas. Jednak w przeciwieństwie do Pekao są one efektem przejęć. Fuzje bankowe zawsze prowadzą do redukcji zatrudnienia i jest to jedna z największych synergii kosztowych oraz bardzo ważny czynnik pchający banki do fuzji. Pod koniec roku Santander przejął wydzieloną część Deutsche Banku Polska (DBP), a BNP Paribas wchłonął podstawową część Raiffeisen Polbanku. Ten pierwszy zwolni 1400 osób do końca tego roku, czyli niemal tyle samo, ile zatrudniała przejmowana część DBP, co wskazuje, że nie tylko fuzja jest powodem redukcji (na koniec 2018 r. grupa Santandera miała 15,3 tys. etatów). Z kolei BNP Paribas, szósty gracz w Polsce, w tym i przyszłym roku zwolni do 2200 osób, czyli mniej niż przejęta część Raiffeisen Polbanku (około 3600). Na koniec 2018 r. grupa BNP Paribas zatrudniała blisko 11,3 tys. osób.
To jednak nie koniec, bo w drugim półroczu Millennium przejmie EuroBank, szykowana jest też fuzja instytucji Leszka Czarneckiego – Getin Noble i Idea Banku. To oznaczać będzie kolejne redukcje.
Kombinacja czynników
– Pekao dogania resztę sektora pod względem ograniczania zatrudnienia, bo dopiero kończy centralizację działalności back-office, której część wciąż była w oddziałach, co pozwala na zwolnienia – komentuje Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowego. Zwraca uwagę, że polskie banki wyraźnie różnią się pod względem wskaźników takich jak aktywa w stosunku do liczby oddziałów lub pracowników. Z czołowej ósemki największych w Polsce najlepiej pod tym względem wypadają mBank i ING Bank Śląski, jedne z najbardziej „ucyfrowionych" na naszym rynku. Po drugiej stronie skali są Alior, BNP Paribas, Pekao i PKO BP.
W niektórych bankach co roku prowadzone są regularne redukcje, tak dzieje się m.in. w PKO BP. – Automatyzacja procesów pewnie pozwoli na dalsze zwolnienia. Nie będą one jednak spektakularne i, wyłączając ewentualne fuzje, nie spodziewam się, aby banki w najbliższej przyszłości ogłaszały zwolnienia grupowe. To będzie raczej proces na mniejszą skalę, ale ciągły. Nie przeceniałbym przy tym wpływu rosnących obciążeń podatkowych, kapitałowych czy regulacyjnych na zwolnienia w bankach – dodaje Powierża.
Wciąż w finansach
Zwalniani pracownicy banków nie są skazani na porażkę nie tylko z powodu rekordowo niskiego bezrobocia w całej gospodarce, ale i dzięki rozwojowi innych branż finansowych, w tym centrów usług wspólnych. – Mimo że zatrudnienie w tradycyjnej bankowości spada, to specjaliści z doświadczeniem finansowym i bankowym nie mają problemu ze znalezieniem pracy w innych podmiotach finansowych, związanych z pożyczkami, leasingiem, faktoringiem, fintechem, startupami. Biorąc pod uwagę, jak intensywnie rozwijają się tego typu organizacje, możemy przypuszczać, że zapotrzebowanie na pracowników w tych sektorach będzie sukcesywnie wzrastać – mówi Ewa Jakubiak, manager zespołu Banking & Finance Services w Michael Page.
Opinia dla „rzeczpospolitej"
Łukasz Jańczak, analityk, Ipopema Securities