Dla Nancy Pelosi miała to być wizyta absolutnie prywatna w drodze do Izraela. Ale po odwiedzeniu obozu w Auschwitz spikerka Izby Reprezentantów znalazła pół godziny, aby spotkać się z Tomaszem Grodzkim i wyrazić zaniepokojenie stanem praworządności w Polsce.
Dwa dni wcześniej list w tej sprawie skierował do Andrzeja Dudy przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych izby niższej Kongresu Eliot L. Engel. Wzywa w nim prezydenta do zawetowania ustawy kagańcowej, która jego zdaniem stanowi poważny krok wstecz w procesie budowy polskiej demokracji.
Przeczytaj także: „Okrągły stół” nabiera impetu
Zwolennicy twardego rozprawienia się z sędziowską „kastą" twierdzą, że to są mało znaczące deklaracje, bo wychodzą z szeregów amerykańskiej opozycji. Kontrolowana przez demokratów Izba Reprezentantów trzyma jednak rękę na budżecie, z którego pochodzą pieniądze na wzmocnienie amerykańskiej obecności wojskowej w naszym kraju – Fort Trump. To także tu jest formułowana twarda polityka wobec Moskwy, nieraz w opozycji do Białego Domu. No i nikt nie jest dziś w stanie przewidzieć, kto zostanie w listopadzie nowym prezydentem Ameryki. Sukces demokratów wcale nie jest wykluczony.
Nie tylko demokraci dają jednak sygnały zaniepokojenia sytuacją w Polsce. Donald Trump obiecał po odwołaniu wizyty w Warszawie 1 września, że do końca roku odwiedzi nasz kraj. Do dziś tego nie zrobił, choć z Davos, gdzie poleciał we wtorek, nad Wisłę ma blisko. Co gorsza, amerykański przywódca nie znalazł w szwajcarskim kurorcie czasu na rozmowy z Andrzejem Dudą. Ale to niejedyny niepokojący dla Polski sygnał ze strony amerykańskiej administracji. Na obchody 75. rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz przyleci sekretarz skarbu Steven Mnuchin, polityk zdecydowanie niższej rangi niż wiceprezydent Mike Pence, który cztery dni wcześniej będzie na uroczystościach w Yad Vashem. Wcześniej, mimo nacisków Polski, administracja Trumpa ograniczyła sankcje na konsorcjum budujące Nord Stream 2 do minimum, tak że projekt co najwyższej złapie kilka miesięcy opóźnienia.