Zdaniem dr Jagiełło-Gruszfeld rzadko mamy do czynienia z sytuacją, gdy rak piersi rozwija się podstępnie i bardzo mały, niezauważalny przez pacjentkę guz daje przerzuty odległe.
W rzadkich przypadkach pojawienie się przerzutów odległych może wynikać nie tylko ze zbyt późnego rozpoznania, ale również niekorzystnej biologii nowotworu oraz, jak mówi dr Jagiełło-Gruszfeld, nie do końca jeszcze poznanych, czynników związanych z zaburzeniami immunologicznymi w organizmie kobiety.
W ocenie dr Jagiełło-Gruszfeld Polki mają bardzo dobry dostęp do podstawowej diagnostyki raka piersi (mammografia). Jednak ponad połowa kobiet, które powinny korzystać z badań profilaktycznych, nie wykonuje ich. Dlatego też opóźnia się rozpoznanie raka piersi.
Znacznie gorzej niż diagnostyka wygląda w Polsce leczenie zdiagnozowanego nowotworu.
– W większości krajów europejskich od dawna promuje się powstawanie jednostek onkologicznych, które specjalizują się tylko i wyłącznie w leczeniu raka piersi (tzw. Brest Unit). Udowodniono, że jeśli chora na raka piersi trafia do leczenia w takim właśnie wyspecjalizowanym ośrodku, ma zdecydowanie większe szanse na całkowite wyleczenie. Poza tym kompetencje lekarzy i całego zespołu leczącego, pozwalają także uniknąć sytuacji, kiedy chora otrzymuje leczenie, które w danym przypadku nie jest niezbędne (np. wykonywanie mastektomii, podczas gdy wystarczające jest leczenie z zaoszczędzeniem piersi, niepotrzebne nadużywanie chemioterapii pooperacyjnej itp.) – wyjaśnia dr Jagiełło-Gruszfeld.
Jej zdaniem w Polsce powstało klika wyspecjalizowanych w leczeniu raka piersi ośrodków, ale jest to kropla w morzu potrzeb. Pacjentki trafiają do przypadkowych onkologów, są leczone w ośrodkach, gdzie nie ma ścisłej współpracy miedzy lekarzami różnych specjalności. Ważne jest, żeby trafić do ośrodka, który dysponuje odpowiednią kadrą medyczną i zapleczem diagnostyczno-leczniczym, wyspecjalizowanym w leczeniu raka piersi. Wtedy mamy największe szanse na wyleczenie choroby – podkreśla dr Jagiełło-Gruszfeld.