Niemcy znajdują się obecnie na czwartym miejscu w UE, za Estonią, Łotwą i Austrią, pod względem różnicy w zarobkach mężczyzn i kobiet na tych samych stanowiskach. Niemieckie kobiety otrzymują 19,2 proc. mniej od mężczyzn. Średnia różnica w Unii wynosi 14,1 proc.
- Niemcy są jednym z tych krajów, w których działanie jest najbardziej konieczne. Wizerunek tego kraju w takich kwestiach jak równość płci bardzo różni się od realiów na miejscu — stwierdziła Terry Reintke, eurodeputowana z Niemiec, która uczestniczyła w negocjowaniu polityki nowego rządu w kwestii różnic w zarobkach.
Ekonomiści i zwolennicy równego traktowania uważają, że stereotypy kulturowe i uprzedzenia, słaby dostęp do opieki nad dziećmi i dziwactwa w wychowaniu sprawiły, iż różnice w zarobkach niewiele zmieniły się za kadencji Angeli Merkel. Nowy rząd koalicyjny Olafa Scholza poinformował teraz, że jego polityka płacowa stanowi część szerokiej umowy uzgodnionej przez partnerów. „Chcemy zamknąć tę lukę w płacach między kobietami i mężczyznami” — oświadczył rząd. Będzie wspierać unijną dyrektywę omawianą obecnie przez Komisję Europejską i parlament Unii. Według jej projektu, wielu pracodawców będzie musiało ogłosić różnice w zarobkach i podjąć starania, aby zmniejszyć te największe pod groźbą kary.
Czytaj więcej
Nastroje szefów niemieckich firm pogorszyły się w listopadzie kolejny piąty miesiąc, bo kłopoty z zaopatrzeniem przemysłu i skok zakażeń pogorszyły prognozy wzrostu największej gospodarki w Europie.
Przeciwnikiem tego planu jest konfederacja niemieckich organizacji pracodawców, która uważa tę propozycję za „biurokrację Brukseli”. Jej prezes, Steffen Kampeter powiedział Reuterowi, że taka propozycja nie bierze pod uwagę podstawowych przyczyn nierównych wynagrodzeń: wyboru kariery i pracy w niepełnym wymiarze godzin. Jego zdaniem, potrzebna jest większa opieka nad dziećmi i inicjatywy pozwalające pogodzić życie rodzinne z karierą zawodową, a unijne propozycje „tylko dokładają firmom biurokratycznych obciążeń”.