Łukasz Warzecha: Maskarada z Putinem w tle

Donald Tusk wrócił do krajowej polityki i gra z nami w swoją starą grę.

Publikacja: 06.07.2021 18:28

Łukasz Warzecha: Maskarada z Putinem w tle

Foto: PAP/Marcin Obara

"Kaczyński zapisuje Polskę do proputinowskiego obozu!" – grzmi świeżo na ojczyzny powrócony łono Donald Tusk. Skwitować by to można ziewaniem, gdyby nie to, że okoliczności są inne niż siedem czy osiem lat temu, a za ich sprawą oskarżenie staje się podwójnie groteskowe.

Wraz z Tuskiem nadeszło koszmarne, klaustrofobiczne uczucie, że w życiu politycznym cofnęliśmy się o dekadę. I faktycznie: PiS był oskarżany o sprzyjanie Putinowi i Rosji przez polityków PO wielokrotnie, w tym także za czasów Tuska. To oskarżenie miało taki sam sens jak oskarżenia o prorosyjskość rzucane przez PiS wobec Konfederacji. U rządzących panuje wręcz obsesyjna antyrosyjskość.

Nowy szef PO nawiązuje do deklaracji liderów nominalnie prawicowych ugrupowań, podpisanej m.in. przez hiszpański VOX czy włoską Ligę, którzy głoszą w niej potrzebę stworzenia alternatywnego kursu dla UE. Oni z kolei odnoszą się do mglistej inicjatywy tzw. konferencji w sprawie przyszłości Europy, o której mało wiadomo, a która może wyglądać jak bardzo wczesny wstęp do kolejnej zmiany traktatowej, idącej ku większej federalizacji. Tak, to prawda, że część spośród sygnatariuszy deklaracji nie traktuje Putina jako wcielonego zła. Ale tworzenie w związku z tym sylogizmu pozwalającego postawić wniosek, że Polska znalazła się za sprawą PiS w proputinowskiej „partii", jest demagogią.

Deklaracja partii o nominalnie konserwatywnym profilu jest całkowicie dopuszczalnym głosem w debacie o pożądanym kształcie UE, który już dzisiaj bardzo mocno odbiega od tego, jaki Unia miała w 2004 r., kiedy do niej wstępowaliśmy. Nikt tam nie chce z UE wychodzić, nikt nie chce jej niszczyć ani rozwiązywać. A już na pewno nie PiS.

Szantażowanie Putinem każdego, kto nie zgadza się na wiele od tego czasu pojawiających się zjawisk – coraz śmielsze wkraczanie TSUE w wewnętrzne sprawy państw, wcześniej nienależące do sfery wspólnotowej, coraz bardziej agresywne wyznaczanie przez PE w swoich rezolucjach lewicowego kursu w sprawach ideologicznych, coraz mocniejsze popychanie UE w kierunku uwspólnotowienia dziedzin wcześniej niewspólnotowych – jest nieuczciwe. Czy, zdaniem Tuska, każde ugrupowanie, które jasno powie, że nie godzi się np. na to, żeby Unia dyktowała krajom członkowskim, jakie mają mieć regulacje dotyczące znaczenia pojęć „małżeństwo" lub „rodzina", gra w drużynie Putina? W takim razie powinien do tej drużyny zapisać także choćby PSL.

Alianse polityczne tego typu, szczególnie luźniejsze, mające za zadanie promowanie ogólnego kierunku ideowego, nie oznaczają wspierania wszystkich pozostałych partnerów w każdej możliwej dziedzinie. Relacje Salviniego z Moskwą mogą budzić zastrzeżenia, ale deklaracja nie ich przecież dotyczy. Spierając się o kształt UE, nie możemy godzić się, żeby każdy głos inny niż euroentuzjastyczny był kwalifikowany jako proputinowski, bo wówczas musielibyśmy się zgodzić, że w Polsce każdy, kto jest na prawo od PiS, również pracuje dla Putina – jak to chce sugerować sam PiS.

Ironia sytuacji polega na tym, że nazywanie po niemal sześciu latach rządów PiS partią eurosceptyczną jest absurdalne. Jest dokładnie przeciwnie: w konkretnych, kluczowych kwestiach PiS płynie w głównym nurcie europejskiej polityki, nie próbując mu się nawet przeciwstawiać. Jednocześnie jego politycy z Mateuszem Morawieckim i Jarosławem Kaczyńskim na czele powtarzają, że my tu robimy po swojemu, że nikt nam dyktował nie będzie i tak dalej, i tak dalej.

Tymczasem spójrzmy na fakty. Plan odbudowy wraz z wspólnotowymi zobowiązaniami kredytowymi – przepchnięty wspólnie z Lewicą. Polityka klimatyczna ze wszystkimi niekorzystnymi dla Polski rozwiązaniami, prowadzącymi do pauperyzacji ogromnej części Polaków i utraty konkurencyjnej przewagi przez polskie firmy – akceptowana, z zaostrzanymi kolejnymi celami redukcji CO2 włącznie. Czysto ideologiczne pomysły, dramatycznie kosztowne dla zwykłych ludzi, takie jak zakaz chowu klatkowego – akceptowane wręcz entuzjastycznie. Niech Tusk wskaże jedną jedyną istotną sprawę, w której PiS nawet nieskutecznie sprzeciwił się dominującej unijnej linii, ale chociaż próbował to zrobić. Nie ma takiej.

Mamy do czynienia ze sztucznie kreowanym sporem w pokłóconej, ale jednak rodzinie. PO i PiS inaczej widzą kwestie dalszej integracji, zakresu kompetencji niektórych unijnych organów – owszem. Zarazem praktyka pokazuje, że chęć i możliwości partii Kaczyńskiego, aby sprzeciwić się realnym – i w części dla Polski szkodliwym – politykom UE są żadne. Czyli dokładnie tak jak w przypadku Platformy. Nie dajmy się nabrać.

Autor jest publicystą „Do Rzeczy"

Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać