– Był jednym z najwybitniejszych dziennikarzy w historii "Polityki" i chyba najlepszym człowiekiem, który tu pracował – mówi o zmarłym w piątek Andrzeju K. Wróblewskim redaktor naczelny pisma Jerzy Baczyński. – Był kimś, kto łączy ponad podziałami politycznymi, zawodowymi czy pokoleniowymi. Powiedzieć, że był lubiany, to nic nie powiedzieć. Ludzie byli w nim zakochani.
– Prawdziwy przyjaciel. Towarzyszył mi w najtrudniejszych chwilach życia – wspomina Daniel Passent, przez lata jego redakcyjny kolega. – Niezwykle utalentowany, zupełnie nie był nastawiony na robienie kariery. Liczyło się załatwienie sprawy. Był takim XX-wiecznym pozytywistą.
Wróblewscy to wielopokoleniowa rodzina dziennikarska. Dziennikarzami byli ojciec Andrzeja Krzysztofa, jego żona, syn Tomasz jest dziś naczelnym "Rzeczpospolitej".
– Andrzejowi właściwie przez całe życie zazdrościłem – opowiada dziennikarz ekonomiczny Andrzej Bober.
– Gdy ja zaczynałem w "Życiu Gospodarczym", on był już w "Polityce". Gdy ja układałem ekonomiczne modele, on pisał barwnie o ludzkich postawach, o prawdziwym życiu. Z żoną Agnieszką przemierzali kraj, ich wspólnym dziełem są relacje książkowe z tych podróży. Soczyste, pełne drobiazgów. Był reporterem z krwi i kości.