Wybory prezydenckie w USA 2024

Walka o Biały Dom 2024 – najciekawsze informacje dotyczące kampanii, komentarze, analizy, wyniki

Joe Biden nie uzdrowił Stanów. Są spolaryzowane, jak nigdy wcześniej

Cztery lata temu prezydent obiecał, że pogodzi Amerykanów. Dziś kraj jest jeszcze bardziej spolaryzowany.

Publikacja: 05.11.2024 19:21

Joe Biden popełnił kolosalny błąd, kurczowo trzymając się planów walki o drugą kadencję

Joe Biden popełnił kolosalny błąd, kurczowo trzymając się planów walki o drugą kadencję

Foto: REUTERS/Nathan Howard

Strach towarzyszący tym wyborom jest powszechny. Trzy czwarte Amerykanów obawia się, że po zamknięciu urn dojdzie do aktów przemocy, bo jedna ze stron nie uzna werdyktu głosujących. Co piąty zwolennik Donalda Trumpa uważa wręcz, że przemoc byłaby dobrym sposobem na zdobycie przez miliardera Białego Domu (odsetek podzielających taki pogląd po stronie Kamali Harris jest trzykrotnie niższy).

W wielu stanach zmobilizowano więc policję, Gwardię Narodową i inne formacje mundurowe, aby chronić punkty wyborcze czy lokale, gdzie będą liczone głosy.

Kamala Harris i Donald Trump używali coraz radykalniejszego języka wobec rywala

Do coraz radykalniejszego języka na finiszu kampanii uciekali się też sami kandydaci. Harris wpisała swojego oponenta do grona faszystów. Trump systematycznie nazywał ją idiotką, żałował, że mimo przegranych wyborów porzucił w styczniu 2021 r. urząd prezydencki i otwarcie zachęcał do likwidacji rzekomo krytycznych wobec niego dziennikarzy.

Czytaj więcej

Podcast „Rzecz w tym”: Podzielona Ameryka – wybory, które mogą zmienić wszystko

Od objęcia władzy na początku 2021 roku Joe Biden zrobił wiele, aby wszystko to wyglądało inaczej. „Polityka nie musi być pożarem niszczącym wszystko, co napotyka na swojej drodze. Każdy spór nie musi przekształcać się w totalną wojnę” – mówił w trakcie ceremonii zaprzysiężenia 21 stycznia. 

To było zaledwie kilkanaście dni po próbie siłowego przejęcia władzy przez Donalda Trumpa, który zachęcał swoich zwolenników do szturmu na Kongres. Nowy prezydent uznał więc, że obrona demokracji jest jego najważniejszą misją.

Uważał, że wielu Amerykanów zasiliło szeregi zwolenników miliardera w obawie przed pauperyzacją. Inaczej niż Barack Obama nie stanął po stronie wielkiej finansjery. Uruchomił hojne programy subwencji państwowych, jak wart 1,9 biliona dolarów plan stymulacji gospodarki czy szacowany na 1,2 biliona program odbudowy infrastruktury. Dziś amerykańska gospodarka pędzi do przodu, pensje najniżej uposażonych szybują do góry, bezrobocie jest rekordowo niskie. 

Podział Ameryki nie przebiega już tak bardzo po linii dochodów, jak to było w 2020 roku

Większość zwolenników Trumpa tego jednak nie dostrzegła, po części dlatego, że na pełen efekt działań Bidena przyjedzie jeszcze poczekać. Prezydent miał też pecha: z powodu efektów pandemii i wojny w Ukrainie musiał stawić czoło wysokiej inflacji, która zjadła część mocy nabywczej Amerykanów. 

Polaryzacja amerykańskiego społeczeństwa, choć nadal dzieli je na pół i pozostaje równie ostra, jak w przeszłości, zmieniła też charakter. Nie przebiega już tak mocno po linii dochodów i przynależności etnicznej, jak w to było w 2020 roku.

Do obozu Trumpa dołączyło około jednej trzeciej Latynosów i jednej ósmej Afroamerykanów. Jego zwolenników łączy teraz bardziej słabe przygotowanie (brak wykształcenia) do funkcjonowania we współczesnym świecie. Punktów odniesienia szukają w konserwatywnych wartościach (zakaz aborcji), nawet jeśli Trump powinien być ostatnią osobą, która się z nimi kojarzy.

Czytaj więcej

Jan Zielonka: Nieprzewidywalna Ameryka. Co wiemy, a czego nie wiemy o wyborach w USA

Gdy pod koniec lipca Harris zastąpiła Bidena w walce o Biały Dom, do tego doszedł głęboki podział na tle płci. Ostatnie sondaże przed wyborami mówiły, że gdyby w głosowaniu brały udział same kobiety, kandydatka demokratów wygrałaby je stosunkiem niemal 60 do 40 proc. Ale gdyby do urn poszli sami mężczyźni, proporcje byłyby dokładnie takie same na rzecz Trumpa. Nagle okazało się, jak słabo amerykańskie społeczeństwo jest przygotowane na pełną równość płci. 

Biden próbował wyjść naprzeciw tym obawom. Ale przynajmniej od czasów Billa Clintona Partia Demokratyczna przekształciła się w siłę liberalną utożsamianą z elitami wschodniego i zachodniego wybrzeża, która nie rozumiała problemów głębokiej prowincji i nie wiedziała, jak się do nich odnieść. Funkcjonującemu od dekad w polityce prezydentowi trudno było to nadrobić. Na tym polu Trump okazał się od niego o wiele skuteczniejszy. 

To jednak nie wystarczy, aby wytłumaczyć, dlaczego człowiek, który wciąż nie uznaje porażki w wyborach z 2020 roku i na którym ciąży kilkadziesiąt zarzutów kryminalnych, wciąż może liczyć na poparcie około 75 mln Amerykanów.

Czytaj więcej

Były szef izraelskich służb: Niezależnie od tego, kto wygra, w interesie Ameryki jest zakończenie wojny

Nie da się w tym miejscu uciec od kwestii ustrojowych. Po przejęciu w 2016 roku kontroli nad Partią Republikańską Trump uczynił z niej powolne narzędzie promocji własnej kariery. W ten sposób niejako automatycznie stał się głosem wszystkich niezadowolonych w Stanach. Gdyby Ameryka miała ustrój np. Niemiec, być może zdobyłby nie więcej mandatów niż AfD w Bundestagu. A tak, również przy wsparciu ogromnych donatorów, w jego zasięgu znalazła się najwyższa władza w państwie. Tę przewagę umiejętnie umocnił, wchodząc w układy z potentatami mediów społecznościowych na czele z Elonem Muskiem. 

Biden popełnił kolosalny błąd, kurczowo trzymając się planów walki o drugą kadencję

George Friedman, założyciel wywiadowni Stratfor, zwracał w przeszłości uwagę „Rz”, że w Europie przecenia się możliwości działania prezydenta USA. Biden miał tu szczególnie trudno, gdy po wyborach w 2022 roku demokraci stracili większość w Izbie Reprezentantów.

I to nawet jeśli jego ugrupowanie zachowało większość w Senacie. Zrządzeniem losu w czasie swojej prezydentury Trump zdołał też zapewnić większość sześciu na dziewięciu sędziów Sądu Najwyższego przychylnym sobie prawnikom. To zaprocentowało w lipcu tego roku, kiedy ten najwyższy organ sprawiedliwości w USA wydał orzeczenie przyznające bardzo szeroki immunitet urzędującemu prezydentowi.

W ten sposób Trump ostatecznie uniknął odpowiedzialności za próbę podważenia demokracji. Wielu uważa, że amerykańskie państwo nie zdoła egzaminu z rozliczenia miliardera z próby zamachu stanu. Więcej: zwolennicy kandydata republikanów uznali, że wymiar sprawiedliwości stał się tylko narzędziem w rękach jego politycznych oponentów. Jeszcze jedna instytucja (sądy), która do tej pory łączyła Amerykanów, stała się w ten sposób przedmiotem brutalnego sporu. 

Czytaj więcej

Anna Słojewska: UE bliżej do Kamali Harris, ale nie we wszystkim się z nią będzie zgadzać

Na to Biden nie miał większego wpływu. Popełnił natomiast kolosalny błąd kurczowo trzymając się planów walki o drugą kadencję. Jego niepewny chód, niewyraźna dykcja i coraz liczniejsze gafy – jak nazwanie sekretarza obrony Lloyda Austina „tym czarnym człowiekiem” czy pomylenie Wołodymyra Zełenskiego z Władimirem Putinem – przynajmniej od wiosny tego roku przekonały większą część Amerykanów, że kandydat demokratów nie ma już predyspozycji fizycznych i mentalnych, aby pełnić przez kolejne cztery lata urząd prezydencki.

Punktem zwrotnym okazała się tragiczna dla Bidena debata z Trumpem 27 czerwca. Ale i po niej przez jeszcze blisko miesiąc nie chciał wycofać się z kampanii wyborczej. Gdy pod naciskiem Baracka Obamy i Nancy Pelosi wreszcie to zrobił, Kamala Harris miała już za mało czasu, aby odciąć się od negatywnych elementów kadencji Joe Bidena. Dla wielu wahających się Amerykanów powierzenie jej jako kobiecie i to mieszanego pochodzenia etnicznego najwyższego urzędu w państwie oznacza skok na głęboką wodę. I wolą trzymać się Trumpa. 

Strach towarzyszący tym wyborom jest powszechny. Trzy czwarte Amerykanów obawia się, że po zamknięciu urn dojdzie do aktów przemocy, bo jedna ze stron nie uzna werdyktu głosujących. Co piąty zwolennik Donalda Trumpa uważa wręcz, że przemoc byłaby dobrym sposobem na zdobycie przez miliardera Białego Domu (odsetek podzielających taki pogląd po stronie Kamali Harris jest trzykrotnie niższy).

W wielu stanach zmobilizowano więc policję, Gwardię Narodową i inne formacje mundurowe, aby chronić punkty wyborcze czy lokale, gdzie będą liczone głosy.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wybory w USA
Wybory prezydenckie w USA: Kamala Harris czy Donald Trump? Ameryka wybiera
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Wybory w USA
Wybory w USA: W Nevadzie problem z głosami oddanymi korespondencyjnie
Wybory w USA
Musk uderza w wyszukiwarkę Google. Chodzi o wybory w USA. „Inni też to widzą?”
Wybory w USA
110-latka, która przeżyła pogrom w Tulsie, zagłosowała na Kamalę Harris
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Wybory w USA
Wybory w USA: Zagrożenie bombowe w trzech stanach. W tle Rosja