Odpowiedzialność za złamane drzewo

Fakt, że drzewo wygląda na zdrowe, nie musi zwalniać jego właściciela z odpowiedzialności, w razie gdy dojdzie do wypadku

Publikacja: 19.06.2012 08:45

Właścicielowi drzewa trzeba wykazać winę.

Właścicielowi drzewa trzeba wykazać winę.

Foto: www.sxc.hu

Jedno jest pewne: właścicielowi drzewa trzeba wykazać winę.

Prokuratura badająca przyczyny wypadku w Ojcowskim Parku Narodowym, gdzie drzewo śmiertelnie przygniotło 13-letnią uczennicę, powołała biegłego dendrologa, który wyda opinię o stanie drzewa. Władze parku informowały, że to zdrowe i stosunkowo młode drzewo, ale miało przegniłe korzenie. Śledztwo dotyczy narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za tym pewnie pójdą roszczenia odszkodowawcze.

Jedną z takich spraw zajmował się Sąd Najwyższy (sygnatura akt II CSK 343/11). Gdy 26 stycznia 2008 r. nad Polską szalał orkan Paula, Sławomir S. jechał szosą przez lasy państwowe w okolicach Ciechanowa. Jeden ze świerków upadł na auto, zabijając kierowcę na miejscu i raniąc jego żonę. Drzewo wyglądało zdrowo, ale korzenie były zaatakowane hubą. Nie pomogło tłumaczenie nadleśnictwa, że rocznie w Polsce atakuje ona 100 tys. świerków i sosen, chorobę można zaś wykryć tylko rezystografem (tomografem komputerowym). Urządzenie to kosztuje 12 tys. zł, badanie jest drogie. Sąd Okręgowy, a potem Apelacyjny w Łodzi uznały, że nadleśnictwo ponosi odpowiedzialność za skutki wypadku. Miejscowi leśnicy powinni przeprowadzić badania drzewa. Rosło blisko drogi, a po wycince zwiększało się ryzyko przewrócenia pod wpływem wiatru. Jako podstawę prawną wskazały art. 430 kodeksu cywilnego, który nakłada odpowiedzialność zwierzchnika za działania podwładnego.

Zdaniem Sądu Najwyższego, żeby mówić o odpowiedzialności nadleśnictwa, trzeba ustalić, jakie są zasady pielęgnacji drzew. Odpowiedzialność za podwładnego nie wchodzi w grę, bo wymaga udowodnienia mu winy.

W nadleśnictwie nie było rezystografów, więc nie można podwładnym zarzucić, że nie zbadali tym urządzeniem drzewa – wskazała w uzasadnieniu sędzia Barbara Myszka. Dlatego SN skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.

– Jeśli chcemy zarzucić winę, musimy wskazać, która norma została naruszona – podkreśla Jacek Reps, adwokat zajmujący się odszkodowaniami. – Jeśli drzewo jest suche, to jasna sprawa: ścinamy, ale nie wytniemy wszystkich drzew w sąsiedztwie dróg, bo mogą być w środku przegniłe. Badania tomografem? Może w bogatej Szwajcarii. Tak wysokie wymagania oznaczałyby odpowiedzialność na zasadzie ryzyka za samo posiadanie drzewa.

Najgłośniejsza sprawa o powalone drzewo dotyczyła parafii w podłódzkim Dalikowie, która musiała zapłacić odszkodowanie (i rentę) 14-letniej dziewczynce.

W 1997 r. przygniótł ją konar na miejscowym cmentarzu. Sądy uznały odpowiedzialność parafii, choć dziewczynkę przywiózł tam ojciec podczas wichury.

Jedno jest pewne: właścicielowi drzewa trzeba wykazać winę.

Prokuratura badająca przyczyny wypadku w Ojcowskim Parku Narodowym, gdzie drzewo śmiertelnie przygniotło 13-letnią uczennicę, powołała biegłego dendrologa, który wyda opinię o stanie drzewa. Władze parku informowały, że to zdrowe i stosunkowo młode drzewo, ale miało przegniłe korzenie. Śledztwo dotyczy narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za tym pewnie pójdą roszczenia odszkodowawcze.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Sądy i trybunały
Adam Bodnar ogłosił, co dalej z neosędziami. Reforma już w październiku?
Prawo dla Ciebie
Oświadczenia pacjentów to nie wiedza medyczna. Sąd o leczeniu boreliozy
Prawo drogowe
Trybunał zdecydował w sprawie dożywotniego zakazu prowadzenia aut
Zawody prawnicze
Ranking firm doradztwa podatkowego: Wróciły dobre czasy. Oto najsilniejsi
Prawo rodzinne
Zmuszony do ojcostwa chce pozwać klinikę in vitro. Pierwsza sprawa w Polsce