Robert Pogorzelski 22 grudnia 2023 r. przez sześć godzin pełnił dyżur w Sądzie Rejonowym dla m.st. Warszawy. Zgodnie z przepisami nie przebywał w siedzibie sądu, lecz pozostawał w gotowości we własnej kancelarii. W tym czasie nikogo nie aresztowano, nie pojawiła się więc konieczność faktycznego świadczenia pomocy prawnej. Adwokat, uwzględniając ówczesną minimalną stawkę godzinową, wyliczył, że należy mu się ok. 140 zł.
– Moim zdaniem pozostawanie w stanie gotowości do świadczenia pomocy prawnej oraz związane z tym ograniczenia muszą się wiązać, w demokratycznym państwie prawnym, z wynagrodzeniem – argumentował przed sądem.
Powołał się na złożone w sprawie pismo NRA, w którym wskazano, że ustawa o nieodpłatnej pomocy prawnej przewiduje wynagrodzenia za dyżur, a więc pełnomocnik dostaje je nawet, gdy nikt nie przyjdzie do punktu, natomiast art. 29 prawa o adwokaturze przewiduje, że Skarb Państwa ponosi koszty pomocy prawnej z urzędu.
Jak z kolei argumentował pełnomocnik Pogorzelskiego, podstawową zasadą w państwach prawa jest to, że za pracę należy się płaca.
Sąd do adwokata: nie ma podstaw do zapłaty wynagrodzenia, bo nie było umowy
Sąd zdecydował jednak o oddaleniu powództwa. W ustnych motywach odwołał się m.in. do wskazanego w pozwie art. 65 konstytucji, gwarantującego wolność wyboru zawodu. Wskazał, że zdaniem doktryny i Trybunału Konstytucyjnego zakres podmiotowy tego przepisu odnosi się do osób na umowie o pracę oraz umów cywilnoprawnych, a w tym przypadku nie było umowy między powodem a pozwanym. Adwokat żadnego klienta nie reprezentował, nie ma więc osoby, z którą mógłby zawrzeć taką umowę. Nie zawarł jej też z sądem jako manifestacją Skarbu Państwa. Do zawarcia umowy potrzebna jest bowiem wola, a sąd rejonowy takiej woli nie miał.