Linie lotnicze były zachwycone, gdy wreszcie zniesiono wszelkie związane z pandemią ograniczenia lotów. Jednak powrót pasażerów (i wpływów) nie okazał się być tak miły, jak wszyscy przewoźnicy by chcieli. Pomijając problemy na lotniskach czy z brakami personelu pokładowego, narastającym kłopotem okazują się sami pasażerowie.
Pod koniec maja głośny był przypadek pasażera, który w samolocie podchodzącym do lądowania na jednym z lotnisk w Korei Południowej postanowił otworzyć drzwi za pomocą dźwigni awaryjnej. Pasażer tłumaczył potem, że "było mu niewygodnie". Pociągając za dźwignię mężczyzna naraził pasażerów i personel na duże ryzyko, na szczęście nikomu nic się nie stało. Ten przypadek nie jest specjalnie odosobniony – z danych IATA (Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych) cytowanych przez serwis Rynek Lotniczy, wynika, że liczba incydentów z udziałem pasażerów rośnie.
Czytaj więcej
To już pewne. Linie lotnicze wyszły z kataklizmu, jaki spowodowała pandemia koronawirusa. To nie...
W 2021 r. do incydentu z pasażerem dochodziło raz na 835 lotów. Jednak w 2022 r. nastąpił znaczący skok do jednego przypadku na 568 lotów. Największy wzrost, bo 61 proc., odnotowano w kategorii fizycznych ataków na personel pokładowy. Na szczęście, jak zauważa IATA, wciąż stanowią one śladową część incydentów.
Rośnie jednak liczba kłopotów takich, jak niestosowanie się do poleceń załogi, znieważania personelu pokładowego czy podróżowania pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających. W ramach niestosowania się do poleceń wzrosła znacząco liczba przypadków palenia papierosów lub e-papierosów czy odmowy zapięcia pasów.