Jak pan przygotował się do grania roli prezesa, co czasami daje taki efekt, że nie wiadomo, który z panów jest prawdziwy?
Jestem zdziwiony, że tak to wyszło, bo przystąpiliśmy do kręcenia serialu z marszu. Nie ćwiczyłem szczególnie mimiki i gestów. Być może mam skrzywienie zawodowe i – obserwując postać – rejestruję podświadomie jej charakterystyczne przyruchy. Kaczyński ma ich zresztą więcej niż Tusk, którego wcześniej grałem. Mówi wolno, celebruje słowa, podkreśla gestem, bo jest świadomy swojej pozycji. Czasami krzyczy. Tego jeszcze nie pokazałem. Najwięcej dowiedziałem się o prezesie, gdy przymierzałem garnitur do serialu w sklepie na Targowej na warszawskiej Pradze, gdzie nic się nie zmieniło od lat 70. Koleżanka opowiadała mi, na czym polega specyfika ubioru prezesa. Mianowicie na tym, że ma marynarki szyte na miarę, ale koszule już nie, dlatego mankiety wyślizgują się spod rękawa, a poszczególne elementy ze sobą nie współpracują. Ważny na pewno był moment, kiedy zaczynaliśmy i nałożono mi na za duży garnitur kocią sierść. Wtedy poczułem się jak w skórze prezesa.
Chciałby się pan spotkać z Kaczyńskim, żeby poobserwować go z bliska?
Jestem dosyć nieśmiałym człowiekiem, więc nie wiem, o czym mielibyśmy rozmawiać. Z Tuskiem można rozmawiać o piłce nożnej. Z Kaczyńskim może o boksie i rodeo? Ale ja się na tym nie znam.
W pierwszym odcinku nowej serii zobaczymy Andrzeja Seweryna.
Skąd pan to wie?
A kogo zagra?
Gowina. Mamy wiele zgłoszeń od aktorów – wprost i bardziej zakamuflowanych. Jednak tak wybitnych aktorów jak Andrzej Seweryn na razie nie będzie na planie. Zazwyczaj unikamy zresztą rozpoznawalnych twarzy, by nie odciągały uwagi od specyfiki granej postaci.
Jak „Ucho Prezesa" wpłynęło na popularność Kabaretu Moralnego Niepokoju?
Graliśmy teraz nad morzem i mieliśmy nadkomplety. Już na samym początku uprzedzam jednak widzów, że nie zagramy nic z „Ucha Prezesa", i ludzie nie wychodzą. Kabaret Moralnego Niepokoju nigdy nie kojarzył się z polityką. Rozdzielamy te dwa projekty.
A nie chciał pan grać „Ucha Prezesa" na żywo w teatrze?
Mieliśmy różne dziwne propozycje, żeby grać na scenie, ale trudno mi to sobie wyobrazić. Pojawiły się też oferty, żeby zrobić film, i to wydaje mi się bardziej prawdopodobne. Nawet stworzyłem zarys fabuły. To byłoby do zrobienia. Oczywiście się nie uda, bo nie będzie pieniędzy albo ktoś się przestraszy.
Spodziewał się pan 100 mln wejść na YouTubie?
Nie. I nie mogłem wyjść ze zdumienia!
Zdyskontuje pan ten sukces kupnem willi z ogródkiem?
W tym serialu nie chodzi tylko o zarabianie pieniędzy. Florydo, nie czekaj więc na nasze inwestycje! Kabaret nam wystarczy.