Śmierć bez powodu

Wybrańcy bogów umierają młodo. Jak James Dean. Nie zdążył się zestarzeć – na zawsze piękny, dwudziestoczteroletni.

Publikacja: 29.01.2009 14:34

Śmierć bez powodu

Foto: Rzeczpospolita

Zagrał tylko trzy duże role: w „Na wschód od Edenu”, „Buntowniku bez powodu” i „Olbrzymie”. To one zapewniły mu miejsce w panteonie hollywoodzkich sław.

Jako tytułowy buntownik bez powodu ucieleśniał niepokoje i tęsknoty całego pokolenia młodych Amerykanów. Był olbrzymem – jako człowiek i aktor. „Tylko wrażliwi ludzie są naprawdę silni” – mawiał. Żył intensywnie, jakby czuł, że nie wolno mu marnować czasu. Powiedział kiedyś: „Trzeba marzyć, jakby się miało żyć wiecznie. I żyć, jakby się miało umrzeć jutro”.

Kochał szybkie samochody i motocykle. Uważał, że życie bez ryzyka pozbawione jest smaku. Do dziś biografowie i dziennikarze się zastanawiają, co dokładnie wydarzyło się 30 czerwca 1955 roku w drodze do Salinas, i jak doszło do wypadku, który przerwał jedną z najlepiej zapowiadających się aktorskich karier. Feralnego dnia Dean jechał na rajd samochodowy. Miał w nim wziąć udział, śpieszył się. Mknął z prędkością ponad 170 km na godzinę swoim nowym – kupionym za honorarium, które dostał za „Olbrzyma” – srebrnym porsche spyderem.

Śmierć czekała na skrzyżowaniu w miejscowości Cholame. Samochód aktora uderzył w inne auto, jego kierowca przeżył, ale gwiazdor nie miał tyle szczęścia. Okoliczności wypadku nie zostały do końca wyjaśnione. Wciąż pojawiają się nowe spekulacje – jedna z hipotez mówi, że to nie Dean siedział wówczas za kierownicą i nie on doprowadził do wypadku, tylko towarzyszący mu w drodze na wyścigi mechanik.

James Byron Dean urodził się 8 lutego 1931 roku w miejscowości Marion, w stanie Indiana. Kiedy miał pięć lat, rodzina przeniosła się do Kalifornii. Cztery lata później, po śmierci matki na raka, ojciec odesłał chłopca z powrotem do Indiany. James wychował się u ciotki na farmie w okolicach Fairmount. Już w szkole dostrzeżono jego aktorskie zdolności. Idolem młodego Deana był starszy o siedem lat Marlon Brando. W jego ślady chciał iść, na nim się wzorował, budząc zresztą lekką irytację sławnego kolegi.

Zaczął studiować aktorstwo, ale szybko się tym znudził i uznał, że najlepszą szkołą będą teatr i telewizja. Przed kamerą zadebiutował w reklamówce Pepsi Coli. Występował na scenie, zagrał sporo telewizyjnych ról, m.in. „Fixed Bayonets!” (1951) oraz „Has Anybody Seen My Gal?” (1952).

Jednak prawdziwą sławę przyniosła mu ekranizacja powieści Johna Steinbecka „Na wschód od Edenu” (1955) w reż. Elii Kazana. To zresztą jedyna z trzech wielkich kreacji Deana, którą aktor mógł zobaczyć na ekranie. Dwa pozostałe filmy – „Buntownik bez powodu” (1955) i „Olbrzym” (1956) – miały premiery już po tragicznym wypadku. Za role w obu otrzymał pośmiertnie nominacje do Oscara.

[i]Ostatnie dni sław: James Dean

24.00 | TVP INFO | wtorek[/i]

Zagrał tylko trzy duże role: w „Na wschód od Edenu”, „Buntowniku bez powodu” i „Olbrzymie”. To one zapewniły mu miejsce w panteonie hollywoodzkich sław.

Jako tytułowy buntownik bez powodu ucieleśniał niepokoje i tęsknoty całego pokolenia młodych Amerykanów. Był olbrzymem – jako człowiek i aktor. „Tylko wrażliwi ludzie są naprawdę silni” – mawiał. Żył intensywnie, jakby czuł, że nie wolno mu marnować czasu. Powiedział kiedyś: „Trzeba marzyć, jakby się miało żyć wiecznie. I żyć, jakby się miało umrzeć jutro”.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Telewizja
„The Last of Us” bije rekord w Ameryce, a zagrożenie rośnie
Telewizja
„Duduś”, który skomponowała muzykę „Stawki większej niż życie” i „Czterdziestolatka”
Telewizja
Agata Kulesza w akcji: TVP VOD na podium za Netflixem, Teatr TV podwoił oglądalność
Telewizja
Teatr TV i XIII księga „Pana Tadeusza" napisana przez Fredrę
Telewizja
Teatr TV odbił się od dna. Powoli odzyskuje widownię i artystów