„Inni ludzie” mieli już swoją legendę, zanim powstali. Po sukcesie sztuki Masłowskiej „Między nami dobrze jest” w reżyserii Grzegorza Jarzyny, szefa Rozmaitości, z teatru docierały przecieki, że pisarka pisze hiphopowy musical. Ostatecznie w 2018 r. ukazała się książka w rapowej stylistyce, a minionej jesieni jej adaptację wyreżyserował Jarzyna.
Masłowska pokazała świat, w którym dramat przebija z parodii języka mediów społecznościowych i reklamy, a marzenia i życiowe wzorce są przeklejone z sieci. Jednocześnie, jak to w Polsce bywa, napięcia są nie do końca serio, a ratunkiem przed wybuchem skrajnych emocji okazuje się śmiech prowokowany przez autorkę w groteskowej formie. Oby tylko nas nie uśpił.
Główny bohater to blokers Kamil. Marzy o nagraniu płyty. Przypomina Silnego z głośnego debiutu pisarki „Wojna polsko-ruska”. To „patriota”, ale jego kodeks jest przykładem kibolskiej hipokryzji. Deklaruje się jako przeciwnik narkotyków, a dorabia na sprzedaży „kosmetyków”, czyli dragów. Siostrze moralizuje: „Dziewczyna pijana – d…a sprzedana”. Dziewczynę Anetę, pracownicę Rossmanna, zdradza z żoną gwiazdora.
W świecie, który pod presją pieniądza cierpi z powodu zerwanych społecznych więzi, Masłowska ujawnia fikcyjność rzekomej separacji. Wszyscy są ze wszystkimi połączeni niewidzialnymi więzami zależności jak w globalnej wiosce. Zarażają się wirusem egoizmu i pożądania. Każdy chce być „Lewandowskim”. Galacticos.
W formie musicalowych dialogów toczą się rozmowy o codzienności: „Wujas pali śmieciami, zięć półko-tapczanem/ Filtr cząstek stałych usunął bratanek”. Bratanek: „Bo tak jest taniej!”. Polacy „tego się boją, czym we »Wiadomościach« ich postraszą/ O tym marzą, co na TVN-ie im pokażą”.