„Salome” w Monachium: Tekst największą wartością spektaklu
Teatr w teatrze, który oglądamy, nie ma określonego miejsca w czasie i przestrzeni, przeszłość na naszych oczach powraca i zaraz może stać się ponownie niepokojącą rzeczywistością. Kluczowymi postaciami stają się w tym kontekście Młody Konserwatysta (Thomas Lettow) i Geli Raubal (Vassilissa Reznikoff), czyli siostrzenica Adolfa Hitlera, z którą miało go łączyć coś więcej niż rodzinne więzi. A gdy wyszło na jaw, że stary kompan Hitlera, wówczas już jego kierowca w mundurze SS, miał romans z Geli, za co usunięto go ze służby – ona sama w 1931 r. zginęła w okolicznościach, które monachijska policja uznała za samobójstwo. Pomimo że między Adolfem i Geli kilka dni wcześniej dochodziło do awantur, a kula została wystrzelona z pistoletu Hitlera, który przeżył potem załamanie psychiczne i sam mówił o samobójstwie.
Dom przy Prinzregentenplatz 16, gdzie miały miejsca te zdarzenia, trzyma się świetnie i można go uznać za pozateatralną scenografię spektaklu w Residenz, zaś podobieństwo relacji Herod–Salome oraz Hitler–Geli, opartych na kazirodztwie, a także wyzwalaniu się młodych kobiet z opresyjnej relacji ze starszym mężczyzną, znajdującym się przy władzy absolutnej i ogarniętym obsesjami – stanowi główną oś tekstu i spektaklu.
Postaci z Biblii i historii Niemiec przeglądają się jak w lustrach. Stanowią one zresztą wystrój loży, gdzie toczy się spektakl, oraz motyw scenografii Mirka Kaczmarka. Powtarzalny zaś tragizm losu próbujących się wyemancypować kobiet może też zapowiadać przykre wydarzenia za naszą zachodnią granicą, gdzie większe wpływy po wyborach 23 lutego zyska proputinowska, chora na historyczną amnezję AfD. Czy powróci hasło „Kinder, Küche, Kirche”?
Największą wartość spektaklu stanowi tekst. Imponująca scenografia Mirka Kaczmarka to operowe siedziska na dalekim horyzoncie sceny, z których wyrastają purpurowe, wydobyte światłem piszczałki organów, a także na bliższym planie kikuty drzew jak po wojnie czy w „Czekając na Godota” Becketta, gdzie zła historia się powtarza. Jest także rura jak w nocnym klubie, na której tańczy siostrzenica Hitlera, i to jest dzisiejszy wyzwalająco-bulwersujący „taniec siedmiu zasłon", kiedy Geli i Salome odkrywają znaczenie wolności.
Salome i Geli
Foto: Birgit Hupfeld /Mat.Pras.
Intymnym relacjom między postaciami nie przysłużyła się operowa skala sceny
Recenzentka „Nachtkritik.de” uznała, że spektakl pisany „śliną i spermą” nie zdałby testu Bechdela, weryfikującego udział treści kobiecych. Czy wie, że na moralny aspekt spektaklu Eweliny Marciniak „Śmierć i dziewczyna” i zatrudnienie dwójki czeskich aktorów porno oburzał się na początku rządów Prawa i Sprawiedliwości minister Piotr Gliński (niegdyś w ruchu Zielonych), co doprowadziło do upadku Teatru Polskiego we Wrocławiu, a reżyserka szukała pracy na saksach w Niemczech?