To jest czas, gdy w Europie zaczyna się Oświecenie i wiara w siłę rozumu. Miało to określone konsekwencje, a duchowość była spychana na drugi plan. A przecież człowiek nieustannie zadaje sobie wielkie pytania o naturę życia i śmierci, tego, co jest potem, oraz ingerencji Boga w życie ludzkie.
Mówi pani o końcowej części książki, rozgrywającej się w niemieckojęzycznym obszarze geograficznym. Mamy premierę Mozarta, jest Casanova, córka Franka zostaje kochanką cesarza Józefa II.
Tak, a po wizycie Jakuba Franka i jego córki Awaczy na dworze Marii Teresy przenosimy się na chwilę do początków historii, gdy głównemu bohaterowi została powierzona tajemnica wiary: zwykły człowiek musiał uwierzyć w swoją niezwykłość i pociągnąć za sobą ludzi. Chcemy zrozumieć, jak to się stało, że Frank znalazł u ludzi posłuch, czego ci ludzie poszukiwali? Między innymi wiary, że śmierć nie jest straszna, na co panaceum nie jest w stanie dać żadna władza. Dzięki takiej perspektywie jesteśmy w stanie przyjrzeć się europejskiemu społeczeństwu, bardzo różnorodnemu i wciąż polaryzującemu sie. To jest czas, kiedy zaczyna się współczesny problem z obcym.
Jakub Frank był kontrowersyjną postacią. W grze o chrzest dla kilku tysięcy wiernych zdecydował się w sporze ze starozakonnymi użyć zarzutu mordu rytualnego, co również przysporzyło ofiar. Szapiro z „Króla" wprost jest mordercą, ma na sumieniu zabójstwo dziecka. Jak iść z takimi postaciami na scenę, gdy nie idealizują ich autorzy?
Trudno stanąć za postacią, która nie jest jednoznaczna moralnie. Wtedy trzeba szczerze zadawać sobie pytania o jej bezwzględność i o to, przed czym ona chroni bohatera. To są pytania psychologiczne, jakie sobie zadajemy, dotyczące relacji ze światem i jego wielowymiarowością. Bezwzględność Franka to była maska przyjmowana na chwilę, żeby zaintrygować wyznawców. Tak naprawdę był zwyczajniejszy niż my, bał się na przykład spotkania ze swoim ojcem. Praca nad taką postacią dotyczy więc raczej wielowymiarowości, co jest bardziej kuszące niż niebezpieczne. A gdy są momenty, gdy nie chcemy za bohaterem stanąć – mogę opowiedzieć historię zupełnie inaczej. U Jakuba Szapiro można zobaczyć moment, kiedy obciążenie morderstwem zaczyna mu ciążyć, być nieznośnym bólem głowy. Od tego punktu możemy zacząć opowiadać historię.
Tokarczuk przypomina losy postaci ze środowiska Jakuba Franka. Uczestników rewolucji francuskiej u boku Dantona, ale i emancypacji w Polsce. Przypomnijmy, że rodzina żony Mickiewicza miała frankistowskie korzenie, a także – być może – jego matka.
Tak daleko nie szliśmy. Podoba mi się w „Księgach Jakubowych" to, co daje nam nadzieję na społeczeństwo bez ograniczeń. W ostatniej scenie spektaklu Jakub Frank odkrywa Szechinę. Dziś można powiedzieć, że Szechina jest Królową Różnicy, bo bardzo potrzebna jest nam akceptacja właśnie dla różnicy, dla różnorodności.
Szechina łączy się z wątkiem uwięzienia Jakuba na 13 lat na Jasnej Górze, gdzie zobaczył ikonę Matki Boskiej Częstochowskiej i związany z nią kult, co nałożyło się na starotestamentowe znaczenie Szechiny. Z czasem określenie obecności Boga nabrało cech żeńskich.
Idziemy w tę stronę. Pod koniec spektaklu porzucamy opowiadanie historii na rzecz monologu, który wygłasza grający Franka Andre Szymański, a który jest długą wypowiedzią na temat Boga i religii. Te idee wciąż wzbudzają w nas pytania i wątpliwości – w XVIII wieku odpowiadał na nie Jakub Frank.
Czy Szechina przybiera wizualną postać?
Dotykamy tej kwestii w sferze idei. Dodam, że hamburska realizacja „Ksiąg Jakubowych" jest scenograficzne raczej brudna, trashowa, offowa. Monumentalizm, który pojawia się w pewnym momencie, staramy się zdewastować.
Tymczasem w Mannheim otworzyła pani festiwal „Dziewicą orleańską".
Organizatorzy byli zaskoczeni możliwością grania z publicznością, dlatego w czwartek 17 czerwca zagraliśmy online, ale była to wersja totalna. Mierzymy się z mitem Joanny d'Arc, która w dramacie Schillera przywdziewa zbroję i zwycięża, ale by być zapamiętaną, musi umrzeć i wyprzeć się wszystkiego, co kobiece. Zadaję sobie pytanie, co się dzieje z kobietą, gdy porusza się w męskim świecie i czy rzeczywiście musi umrzeć, by zostać główną bohaterką. Przeciwstawiam się temu. Moja Joanna d'Arc nie umiera, tylko triumfuje.
Ewelina Marciniak (1984), jedna z najważniejszych polskich reżyserek, laureatka Paszportu Polityki 2015. W Polsce autorka spektakli „Amatorki", „Śmierć i dziewczyna" wg Jelinek, „Morfina" wg Twardocha, „Ksiąg Jakubowych" wg Tokarczuk. Od 2016 roku reżyseruje również w Niemczech. Za spektakl „Der Boxer" wg Twardocha otrzymała nagrodę Der Faust. Na początku lipca odbędzie się premiera „Ksiąg Jakubowych" w Thalia Theater w Hamburgu.