Pojawienie się utworów naszej Noblistki na scenie nie jest zjawiskiem okolicznościowym. Inscenizacje jej „Prawieku i innych czasów” czy „Ksiąg Jakubowych” wysoko ocenione zostały przez krytyków i widzów. Myślę, że podobnie jest z „Transfugium”. Krzysztof Rekowski sięgnął tu po jedno z „Opowiadań bizarnych”. Sama Tokarczuk przyznała, że to jej ulubione opowiadanie, bo prezentuje bliską jej ideę zespolenia się z naturą.
Tytułowe Transfugium to futurystyczna kliniki, w której przeprowadza się tajemnicze zabiegi, jednym kojarzą się one z eutanazją, innym z samobójstwem, a jeszcze innym z przekazywaniem ciała do badań naukowych. Takiemu właśnie procesowi postanawia poddać się główna bohaterka, która pragnie przekroczyć granicę natury człowieka.
Decyzja wywołuje konsternację w rodzinie i głęboki sprzeciw. Krewni zaproszeni na ostatnie z nią pożegnanie próbują prowadzić pośpieszne śledztwo, by dociec prawdziwych powodów tej nieoczekiwanej ucieczki z ludzkiej wspólnoty. Mamy więc międzypokoleniowe spory na temat religii, teorii Darwina, cytaty z Biblii itp., itd. Reżyser Krzysztof Rekowski nie tylko świetnie udramatyzował opowiadanie włączając w spektakl cytaty z innych utworów, ale też zakończył spektakl zaskakującą pointą filmową, która dodaje mu pewnej metafizyki.
To przedstawienie ogląda się chwilami jak thriller. I właściwie uznanie należy się całemu zespołowi aktorskiemu. Najtrudniejszą rolę miała oczywiście odtwórczyni głównej postaci, czyli Agnieszka Dzięcielska. Przyznam, że od wielu lat z uwagą obserwuję poczynania tej aktorki, i nie bez racji uważam ją za „Modrzejewską z Kalisza”. Świadczy o tym talent, wrażliwość i pasja, z jaką podchodzi do uprawianego zawodu. W przypadku bohaterki „Transfugium” było to szczególne wyzwanie. Jej Renata wygłasza bowiem poglądy, które mogą wręcz poddawać w wątpliwość jej poczytalność, a przynajmniej wzbudzić sprzeciw, bo przecież wiadomo, że „Pan Bóg stworzył Człowieka, by ten uczynił ziemię sobie poddaną”. Dzięcielska zaś mówi ze spokojem, refleksją i jakimś wewnętrznym światłem o barbarzyństwie i piekle jakie na przestrzeni tysiącleci zgotowaliśmy światu zwierząt. I mówi to swemu ojcu, zagorzałemu myśliwemu. Teorie Renaty, że na próbę budowania pomostów między człowiekiem a naturą nie jest jeszcze za późno nie wywołują w rodzinie entuzjazmu, ale przynajmniej zachęcają do refleksji. A to już coś. Przynajmniej na początek.