Nagroda główna na najważniejszym polskim festiwalu oraz cztery aktorskie dla Jadwigi Lesiak (Niania Marina), Piotra Franasowicza (Astrow), Mai Pankiewicz (Sonia) i Piotra Pilitowskiego (Wania) to wyraz uznania dla niesamowicie emocjonalnej zbiorowej kreacji zespołu Ludowego.
Wciśnięta w ramy małego pokoju, bez taryfy ulgowej portretuje klaustrofobię rodzinnych zależności (emocje wyostrzyła pandemia), obnaża życie wewnętrzne, odziera ze złudzeń, ujawnia ucieczkę w używki i żałosny finał ideałów. W takiej kondycji nie ma nadziei na przyszłość.
Klaustrofobia rodziny
Zaskakująca była dla niektórych treść werdyktu międzynarodowego jury: „Biorąc pod uwagę propozycje konkursowe oraz czasy triumfu teatru postdramatycznego, chcemy wręczyć Grand Prix spektaklowi cichemu, pozostającemu nieco na uboczu trendów panujących obecnie w teatrze, który jednak został zagrany z wielką szczerością (….) chcemy podkreślić, że sztuka dramatyczna nie opiera się na trendach, lecz na wnikliwości i szczegółach, a także, że nowe tematy i nowe podejścia do teatru nie równoważą braku dobrej gry aktorskiej oraz zdolności ograniczania własnych koncepcji, jakkolwiek odważne by one były”.
W mediach społecznościowych Radosław Krzyżowski odebrał to jako atak na „Halkę” Anny Smolar w Starym Teatrze, gdzie występuje. Zespół Starego pomimo słabości drugiego aktu, imponował pod względem aktorskim, choreograficznym, muzycznym. W duchu feminizmu, zmieniając losy moniuszkowskiej Halki, uderzając w męską hipokryzję.
Zagraniczni jurorzy dobrze wyczuli tendencję powrotu do tradycyjnych, kameralnych form. Taka jest „Sonata jesienna” Grzegorza Wiśniewskiego z nagrodzoną kreacją Danuty Stenki z Narodowego. Tak samo jak „Rodzeństwo” Krystiana Lupy ze Starego pokazuje piekło rodzinnych relacji. W „Sonacie” jest też portret kobiety i artystki, która by osiągnąć sukces w męskim gronie musi zabić w sobie wrażliwość. W „Rodzeństwie” szpital psychiatryczny staje się azylem przed szaleństwem rodzinnego domu.