Dla Powszechnego, który wystawił głośną i kontrowersyjną „Klątwę" Olivera Frljicia, obecność nacjonalistów to nie nowość. Na salę została wrzucona przez nich podejrzana substancja, teatr był pikietowany przez ONR. Do groteskowego zdarzenia doszło po ostatnim Marszu Niepodległości, gdy do klubokawiarni Stół Powszechny zawitali włoscy neofaszyści. Obsługa podjęła ich rutynowo, choć z obawami. Gdy patrząc na plakaty, neofaszyści zorientowali się, że nie są w przybytku sympatyzującym z nacjonalizmem i rasizmem – zza baru padła potwierdzająca to uwaga „Niespodzianka!", ale na szczęście obeszło się bez ekscesów.
Na polskich ulicach i w mediach jest ich jednak coraz więcej. Nawet w Sejmie RP sprzedawano tytuł z poradami „jak rozpoznać Żyda" w stylu rasistowskich ustaw norymberskich i niesławnej książki „Mein Kampf" Adolfa Hitlera.Twórca III Rzeszy napisał ją w więzieniu, gdzie przebywał po stłumieniu puczu monachijskiego. Lansował „demokrację germańską opartą na modelu wodzowskim".
Nazistowska cenzura
Jak zauważają reżyser Jakub Skrzywanek i dramaturg Grzegorz Niziołek, w powszechnej opinii „Mein Kampf" jest książką źle napisaną, bełkotliwą, nieczytaną i niewartą czytania, a poza tym prawie niedostępną, bo już historyczną i zakazaną, której lepiej nie tykać.
Są i tacy, którzy sądzą, że wpływ „Mein Kampf" na ludzkie umysły zakończył się wraz z klęską nazistów – tak jak pierwszy polski wydawca książki Scripta Manet z Krosna, który ćwierć wieku temu napisał: „Nie sądzę, aby poglądy autora w swojej najbardziej odrażającej warstwie mogły mieć dziś w Polsce wpływ na kogokolwiek".
Można było tak naiwnie myśleć przed II wojną światową, gdy Hitler w obawie przed odbiorem niektórych fragmentów dokonywał z myślą o lokalnych rynkach księgarskich cenzury własnych poglądów. Polaków i innych Słowian mogło urazić ich uznanie za grupę zdolną tylko do pracy niewolniczej. Dlatego w 1933 roku polski sąd wykazał zakaz publikacji książki.