Unia Europejska tkwi w błędnym kole kryzysów. Jeśli istnieje nadzieja na jego przełamanie, UE musi pilnie zmienić kurs po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego.
W przeszłości doświadczyliśmy wielu kryzysów, ale sytuacja, w której się dziś znaleźliśmy, jest zdecydowanie najpoważniejsza: Brexit, kolejne fale migracji, terroryzm, spowolnienie gospodarcze, dług publiczny w wielu państwach członkowskich – wszystko to wywołuje wśród obywateli poważne wątpliwości co do przyszłości europejskiego projektu.
Odpowiedzią na te kryzysy w Brukseli było centralizowanie władzy, zapominanie o demokracji, przejrzystości i odpowiedzialności oraz lekceważenie narodowej suwerenności. To niebezpiecznie błędne podejście.
Jeśli Unia nie podejmie odpowiednich działań, europejscy wyborcy będą coraz bardziej rozczarowani. Aby dać im nową nadzieję, UE musi wynaleźć się na nowo.
Europejczycy potrzebują Unii wrażliwej społecznie; ambitnej i innowacyjnej; twardej w stosunku do monopoli i protekcjonizmu oraz bezpiecznej. Przede wszystkim UE musi powrócić do swoich korzeni – związku silnych, równych i wolnych narodów.