Dick Cheney, uznawany w Stanach Zjednoczonych za jastrzębia, użył w Tbilisi mocnych słów.
– Kiedy wasz kraj wygrał wolność w czasie rewolucji róż, Stany Zjednoczone przyszły z pomocą tej odważnej, młodej demokracji – mówił. Jego zdaniem Rosja dokonała inwazji na suwerenne terytorium Gruzji i bezprawnie próbuje zmieniać granice, uznając niepodległość separatystycznej Osetii Południowej i Abchazji. Waszyngton nie ogranicza się do słów poparcia. Dzień wcześniej administracja prezydenta George’a W. Busha ogłosiła pakiet pomocy dla Gruzji o wartości miliarda dolarów. W stronę gruzińskiego wybrzeża zmierza kolejny amerykański okręt wojenny USS „Mount Whitney” z 17 tonami pomocy humanitarnej. Supernowoczesna jednostka to centrum dowodzenia sił uderzeniowych NATO. Rosja oskarża Waszyngton o demonstrację siły i eskalację napięcia. Władze w Moskwie zapowiadają, że nie wycofają żołnierzy z Gruzji, dopóki wspólnota międzynarodowa nie zapewni bezpieczeństwa separatystom.
W piątek i w sobotę w Awinionie mają się spotkać szefowie dyplomacji państw Unii Europejskiej, aby zdecydować o jak najszybszym wysłaniu do Gruzji misji rozjemczej.
Kreml ma jednak problem z przekonaniem do swoich działań nawet najbliższych sojuszników. Chociaż państwa zrzeszone w Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym – Białoruś, Armenia, Kazachstan, Uzbekistan, Tadżykistan i Kirgizja – potępiły wczoraj Gruzję za atak na Osetię Południową, to nie uznały niepodległości zbuntowanych prowincji.
Na krytykę naraził się jednak także gruziński przywódca Micheil Saakaszwili. Wczoraj w Tbilisi aresztowano syna pierwszego prezydenta demokratycznej Gruzji Zwiada Gamsachurdii, który był ścigany za próbę obalenia rządu i szpiegostwo na rzecz Rosji. Oskarżenia te wysunięto w październiku 2007 roku po antyprezydenckich demonstracjach.