Brytyjski premier David Cameron zapowiedział nowy pakiet pomocy dla Somalijczyków. Podczas międzynarodowej konferencji w Londynie, poświęconej sytuacji w Somalii, zaoferował prawie 32 mln dol. wsparcia. Za te pieniądze ma być m.in. sfinansowana budowa szkół, szpitali i sądów. 64 mln dol. dodatkowej pomocy obiecały też Stany Zjednoczone.
To wszystko może być jednak za mało, by przywrócić w Somalii spokój. Zadeklarowane kwoty nawet nie przewyższają dochodów terroryzującej kraj islamistycznej grupy Asz Szabab, związanej z al Kaidą. Jej zyski m.in. z podatków i opłat w portach lotniczych oraz defraudacji pomocy humanitarnej sięgają od 70 do nawet 100 mln dol. rocznie – szacuje ONZ.
Jeszcze więcej somalijscy terroryści zarabiają na piractwie. Według obliczeń amerykańskiej fundacji One Earth Future (OEF) tylko w 2010 r. na wymuszeniach okupu wzbogacili się o 238 mln dolarów. Natomiast straty, jakie poniosła w związku z ich działalnością światowa gospodarka, wynoszą co roku od 7 do 12 mld dol. A wynikają choćby z konieczności zmiany kursów statków czy rosnących cen ubezpieczenia towarów i statków.
To, że nad problemem Somalii pochylili się w Londynie przedstawiciele UE, Unii Afrykańskiej, Ligi Arabskiej i ONZ, nie zrobił na terrorystach z Asz Szabab większego wrażenia. Podobnie jak słowa sekretarz generalnej USA Hilary Clinton, która zapowiedziała, że żadne próby utrzymania statusu quo tego kraju nie będą tolerowane. Islamiści zdążyli już zapowiedzieć, że nie zamierzają respektować żadnego z postanowień konferencji, którą określili mianem krucjaty przeciwko muzułmanom i Somalii. Mimo to Anna Bowden z OEF, autorka raportu o wpływie somalijskich piratów na światową gospodarkę, jest zdania, że takie konferencje jak londyńska mają sens.
– Chodzi o to, by w końcu skoordynować pomoc dla Somalii. Dać tym ludziom pracę, zwłaszcza w sektorze rybołówstwa – mówi „Rz" Bowden.