Osiem lat temu dziennikarkę na klatce schodowej domu, w którym mieszkała, dosięgły trzy kule z pistoletu. Gdy upadła, morderca wystrzelił czwarty raz – w głowę. Taki strzał w radzieckich i rosyjskich służbach specjalnych nazywa się „wystrzał kontrolny". Na wszelki wypadek: by mieć 100-procentową pewność, że zadanie zostało wykonane, a ofiara nie żyje. I nic już nie powie, nikogo nie rozpozna... Ale wykonać go mogą tylko ludzie o stalowych nerwach: przydeptać drgające jeszcze ciało ofiary, by zmniejszyć ryzyko spudłowania, spokojnie wycelować i wystrzelić. Nie zważając przy tym, że już pierwsze strzały mogły wywołać alarm w całej okolicy.
Politkowska zginęła 7 października, w dniu urodzin prezydenta Rosji Władimira Putina. W Moskwie od razu powstało podejrzenie, że śmierć kobiety była makabrycznym prezentem urodzinowym. Podarkiem godnym „opriczniny" Iwana Groźnego czy enkawudzistów Jeżowa i Berii. „Urodziny u Putina" – tak właśnie nazwała swoją sztukę teatralną o śmierci Politkowskiej niemiecka reżyserka Petra Louisa Meyer. Urodziny, na których bawił się również były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder.
Dzień po nich dziennikarka miała dostarczyć do swojej redakcji tygodnika „Nowaja Gazieta" artykuł o torturach w Czeczenii. Podobno na nagraniach wideo, które miała przynieść razem z tekstem, widać dzisiejszego władcę Czeczenii Ramzana Kadyrowa, jak osobiście bije i torturuje zatrzymanych. Podobno, bo nagrań nikt już nie zobaczył, gdyż policja je zarekwirowała.
Obrońcy praw
W ciągu ośmiu lat od jej śmierci w Rosji zginęło co najmniej 36 dziennikarzy: zastrzelonych, zadźganych nożami, zatłuczonych pałkami na śmierć. Jedna trzecia z nich pochodziła z północnego Kaukazu i tam pracowała w rozlicznych miejscowych redakcjach. Większość śledztw zakończyła się znalezieniem sprawców – jeśli zabójstwa dokonano gdzieś w Rosji. Niewielu morderców natomiast złapano na Kaukazie, akta większości dziennikarskich zabójstw lądują w archiwach na najwyższych półkach przeznaczonych dla przestępstw niewykrytych.
Tam bowiem, na Kaukazie, w wielu przypadkach dziennikarze są jednocześnie obrońcami praw człowieka. Tak jak i pierwsza spośród nich Politkowska – a to śmiertelnie niebezpieczne zajęcie.