Propozycje Brukseli są frustrujące. Rozmowa z Marcinem Korolcem

Kolejne projekty Rady UE oddalają nas od porozumienia – mówi minister Marcin Korolec Jędrzejowi Bieleckiemu.

Publikacja: 17.10.2014 02:00

Propozycje Brukseli są frustrujące. Rozmowa z Marcinem Korolcem

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski KS Krzysztof Skłodowski

Rz: Będzie porozumienie na szczycie w Brukseli w sprawie ograniczenia emisji dwutlenku węgla?

Marcin Korolec, pełnomocnik rządu ds. klimatu

: Został nam tydzień, ale patrząc na kolejne projekty umowy, jakie przygotowuje sekretariat Rady UE, jesteśmy od porozumienia coraz dalej. Chcemy, aby umowa nie doprowadziła do podwyższenia cen energii w Polsce, a do tego potrzebne jest spełnienie pewnych warunków, których w tym projekcie nie ma.

Jakich?

Dla takich państw na dorobku jak Polska potrzebne są gwarancje preferencyjnego klucza podziału praw do emisji CO2, a to na razie nie jest dopracowane. Podobnie jak mechanizmy ograniczenia cen pozyskiwania uprawnień do emisji. Są natomiast bardzo daleko idące cele redukcji emisji poza sektorem objętym uprawnieniami jak transport czy energetyka. To wszystko jest dla nas bardzo frustrujące.

Europejscy dyplomaci twierdzą jednak, że na szczycie pojawią się korzystne dla Polski propozycje, np. utrzymanie wyjątków od ograniczenia emisji dla naszych elektrowni węglowych, także po 2020 r.

Ja odnoszę się do tego, co jest zapisane w dokumentach, a nie do teoretycznych rozważań.

Jakich zapisów oczekujemy?

Nie możemy się zgodzić, aby po 2020 r. tempo redukcji praw do emisji (1,74 proc. rocznie) uległo przyspieszeniu, co forsuje Komisja Europejska (chce redukcji o 2,2 proc. rocznie – red). Musi być także wprowadzony mechanizm, który będzie neutralizował wpływ cięć emisji na ceny energii w Polsce.

Unii grozi trzecia recesja w ciągu sześciu lat. Dlaczego europejscy przywódcy upierają się przy nałożeniu regulacji, które jeszcze bardziej ograniczą wzrost gospodarczy? To szaleństwo?

Jako urzędnik państwowy nie mogę czegoś takiego powiedzieć. Ale jest zastanawiające, dlaczego Europa formułuje tak daleko idące cele redukcyjne na ponad rok przed konferencją ONZ w Paryżu i robi to bezwarunkowo. Co się stanie, jeśli w styczniu 2016 r. okaże się, że Chiny, Stany Zjednoczone, Indie, Kanada, Japonia, Australia i inni nasi główni partnerzy na świecie nie podejmą równie ambitnych i trudnych do zrealizowania celów środowiskowych i gospodarczych?

No właśnie, co?

Może wówczas Europa będzie chciała się zobowiązać do redukcji emisji o 50, a może 60 proc.?

To jest wynik działań wpływowego lobby ekologicznego?

Nie. Są oczywiście grupy osób o wrażliwości ekologicznej, które popierają tak radykalne ograniczenie emisji CO2. Ale wydaje mi się, że podstawowa trudność polega na braku umiejętności wyciągania wniosków z doświadczeń z przeszłości. Najlepszym przykładem jest obecna regulacja. Unia zobowiązała się do zredukowania emisji dwutlenku węgla o 20 proc. do 2020 r., aby zachęcić inne państwa świata do pójścia za tym przykładem na konferencji klimatycznej w Kopenhadze. Więcej, Bruksela zapowiedziała, że jeśli do takiej umowy międzynarodowej dojdzie, to Unia ograniczy emisję nawet o 30 proc. I choć umowy globalnej nadal nie ma, Europejczycy chcą teraz pójść jeszcze dalej.

Marcin Korolec pełnomocnik rządu ds. klimatu: - Model transformacji energetycznej w Niemczech powoduje zwiększenie emisji

Niemcy twierdzą, że to sposób na zdynamizowanie gospodarki, jej przebudowę przez odejście od węgla.

Akurat model transformacji energetycznej w Niemczech (rezygnacja z elektrowni jądrowych – red.) powoduje zwiększenie spalania węgla i emisji.

Jednak upierając się przy węglu, nie wpadamy także my w pułapkę? Za 30 lat nadal 85 proc. elektryczności będzie produkowane w Polsce właśnie z węgla?

Nie wiem, jaki to będzie procent. Ale wiem, że dziś prosta modernizacja elektrowni węglowych powoduje ograniczenie emisji o 30 proc. Mamy stare, kilkudziesięcioletnie siłownie, a postęp technologiczny od czasu ich budowy był bardzo duży. Giełdowa spółka PGE postanowiła budować nową elektrownię węglową w Opolu, opierając się na tych nowych technologiach. Najwyraźniej się to opłaca.

Skoro tak, to może mimo wszystko udałoby się Polsce ograniczyć emisję CO2 o 40 proc. do 2030 r.?

Dopiero w 2021 r. można będzie powiedzieć, czy elektrowniom węglowym w Polsce udało się ograniczyć o 20 proc. emisję, jak to na poziomie europejskim zdecydowano w 2007 r., czy też ta redukcja wynosi 15 czy może 25 proc. Tym bardziej nie da się tego określić w jeszcze dłuższej perspektywie, do 2030 r. Można natomiast wprowadzić takie mechanizmy jak obecnie obowiązujący system darmowych praw do emisji dla elektrowni, pod warunkiem że inwestują one w modernizację. To skutecznie napędza inwestycje.

Plan Unii zakłada także, że do 2030 r. udział odnawialnych źródeł energii wzrośnie do 27 proc., a energooszczędność gospodarki poprawi się o 30 proc. Czy to też jest trudne do spełnienia dla Polski?

To są niezwykle kontrowersyjne założenia dla wszystkich krajów UE. Możemy zaakceptować oba te cele tylko wtedy, gdy nie będą wprowadzone zobowiązania na poziomie krajowym, a jedynie ogólnoeuropejskim.

Jeśli nie dojdzie do porozumienia na obecnym szczycie i kolejnych, Komisja Europejska może wprowadzić te same cele przez poszczególne projekty dyrektyw, które Rada ?UE będzie przyjmować kwalifikowaną większością głosów. Stracimy prawo weta.

Ja się tego nie obawiam. Komisji będzie bardzo trudno sformułować dalekosiężną wizję polityki ekologicznej bez wskazówek politycznych. Nawet jeśli uzyska ogólne poparcie większości państw, to potem każde z nich będzie wysuwać własne zastrzeżenia i debata w Radzie UE będzie trwała bardzo długo, być może nawet bez końca. Bo przecież zastrzeżenia do obecnych propozycji Komisji mamy nie tylko my, ale także Niemcy, Holandia, Szwecja, Bułgaria, prawie wszyscy. To, co jest formalnie możliwe w praktyce, może się okazać bardzo karkołomne.

W grudniu szczytem pokieruje już Donald Tusk. Zdaje się, ?że nie będzie mógł zanadto wyjść naprzeciw polskim postulatom, jeśli nie chce ?być oskarżany o nadmierne sprzyjanie Polsce. Nie lepiej dojść do porozumienia, zanim to nastąpi?

Wszyscy jesteśmy niezwykle dumni, że premier Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej. I wiemy, że ma swoje osobiste, głębokie poglądy na sprawy integracji europejskiej, w tym dotyczące polityki klimatycznej, niezależnie, czy odpowiadają one interesom polskim czy nie. Przejęcie od grudnia sterów Rady Europejskiej przez Donalda Tuska nie ma wpływu na naszą strategię negocjacyjną.

Rz: Będzie porozumienie na szczycie w Brukseli w sprawie ograniczenia emisji dwutlenku węgla?

Marcin Korolec, pełnomocnik rządu ds. klimatu

Pozostało 98% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1003
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999