Witalij Szwedow złożył pozew w Wyższym Sądzie Administracyjnym. Domaga się dymisji szefa rządu, który – jego zdaniem – łamie konstytucję, posługując się na co dzień językiem rosyjskim. Urodzony w Kałudze w Rosji Mykoła Azarow mówi po rosyjsku, bo ukraińskim posługuje się nie najlepiej. Obiecał jednak, że się nauczy.
– Ten pozew, to precedens w naszym kraju. Oczywiście powód nie wygra, ale kropla drąży kamień – mówi „Rz" Jewhen Petrenko z Instytutu Polityki Otwartej w Kijowie. Pytany, ile podobnych pozwów trzeba byłoby złożyć, odpowiada: – Na wschodzie Ukrainy do odpowiedzialności za nieznajomość lub celowe nieużywanie języka ukraińskiego można by pociągnąć 70 proc. przedstawicieli władz i urzędników.
Zdaniem Petrenki, jaskrawym przykładem jest sprawa urodzonego na rosyjskim Sachalinie mera Odessy Ołeksija Kostusiewa, który zlecił urzędnikom, by nie przynosili mu dokumentów do podpisu w języku ukraińskim.
Sprawa Azarowa i jego nauki ukraińskiego stała się w Kijowie przedmiotem żartów. Opozycja radziła mu, by nauczył się wymawiać poprawnie przynajmniej jeden wyraz: „Ukraińcy". Powszechną wesołość wywołała wypowiedź byłego prezydenta Wiktora Juszczenki, który mówił, że „Azarow robi postępy, jest dobrym uczniem i mówi nawet z akcentem galicyjskim". Blogerzy dopisali do wypowiedzi byłego prezydenta, że „nadmierne postępy w nauce Azarowa wywołały gniew Rosji, która nie zgadza się na obniżki cen gazu dla Ukrainy". Aktywistki organizacji Femen, znanej z rozbieranych akcji protestu, zażądały od piarowców premiera, by pozwolono mu mówić po rosyjsku, bo nie mogą znieść „gwałtu na uszach Ukraińców".
– Problem języka ukraińskiego, którym niechętnie posługują się urzędnicy, został nierozwiązany. Otrzymali na to przyzwolenie po rozpadzie ZSRR i tak już zostało – dodaje Petrenko.
Jednocześnie rządzącej Partii Regionów nie udało się wywiązać z obietnic wyborczych o nadaniu językowi rosyjskiemu statusu oficjalnego. Radni miast na rosyjskojęzycznym wschodzie Ukrainy próbowali brać sprawę we własne ręce, nadając językowi rosyjskiemu status regionalnego, ale ich decyzje były unieważniane przez sądy.