Korespondencja z Nowego Jorku
Sto pięćdziesiąt lat po zakończeniu wojny domowej, jednego z najokrutniejszych konfliktów w historii Stanów Zjednoczonych, zaczęto usuwać pomniki upamiętniające prominentnych konfederatów, którzy od 1861 do 1865 r. walczyli o autonomię Południa i utrzymanie niewolnictwa. W Richmond, mieście w Wirginii uznawanym za stolicę konfederatów, usunięto posąg ich przywódcy Jeffersona Davisa; w Alabamie przewrócono pomnik Roberta E. Lee, najsłynniejszego generała konfederatów, który stał naprzeciwko liceum również noszącego jego imię. Tak z krajobrazu amerykańskich miast, w tym m.in. Louisville w Kentucky, Jacksonville na Florydzie i Alexandrii w Wirginii, zniknęły dziesiątki posągów upamiętniających przywódców i żołnierzy konfederackich. Dla jednych były nieodłącznym elementem kultury i dziedzictwa narodowego, dla innych – symbolem głęboko zakorzenionego rasizmu.