Sprawę opisał hiszpański dziennik „El Pais”. Paco Ramirez i Samir Bargachi działający w hiszpańskim stowarzyszeniu gejów i lesbijek o nazwie Colegas pojechali na początku marca do Maroka z misją edukacyjno-rozpoznawczą. „Naszym celem była próba zmiany mentalności, tak, by homoseksualiści przestali być traktowani jak zadżumieni, a homoseksualizm nie był mylony z pedofilią” - opowiadał gazecie Samir Bargachi, 22-letni Marokańczyk, który, mieszkając w Hiszpanii, kieruje gejowskim stowarzyszeniem Kifkif wspierającym jego rodaków.
W Maroku, jak prawie we wszystkich krajach islamskich, homoseksualizm jest zakazany: artykuł 489 kodeksu karnego przewiduje za seks osób tej samej płci od sześciu miesięcy do trzech lat pozbawienia wolności.
Ramirez i Bargachi spotykali się dyskretnie z miejscowymi gejami, z dyplomatami, w tym z ambasadorem Hiszpanii Luisem Planasem, z kierownictwem Instytutu Cervantesa i przedstawicielami paru organizacji pozarządowych broniących praw człowieka, między innymi z szefową Marokańskiego Stowarzyszenia Praw Człowieka Chadiją Rijadi, która obiecała im, że rozpocznie kampanię na rzecz depenalizacji homoseksualizmu.
Wszystko szło dobrze, dopóki Bargachi nie udzielił w Casablance wywiadu gazecie „As Sabah”. Przyznał, że jest gejem, i opowiedział o swoim tournée po Maroku. Szybko tego pożałował. Jak twierdzi, gazeta zmanipulowała jego słowa, a artykuł opatrzyła zdjęciami ściągniętymi z portalu społecznościowego. Efekt? Marokańskie media oskarżyły ambasadora Hiszpanii o mieszanie się w sprawy Maroka i popieranie osób wyjętych spod prawa. „Maroc Soir” zamieścił na pierwszej stronie artykuł zatytułowany „Hiszpańska ingerencja” opatrzony zdjęciem dyplomaty z dwoma gejami.
Gromy spadły też na marokańskich homoseksualistów. Najwyższa Rada Ulemów wydała fatwę obligującą „państwo marokańskie do stanowczego zwalczania tego rodzaju dewiacji”.