Frieda Rosemarie Thalheim, dentystka z Monachium zamierzała po ślubie przyjąć nazwisko męża, nie rezygnując ze swojego. Problem w tym, że mąż ma nazwisko dwuczłonowe, co oznaczałoby automatycznie wydłużenie nazwiska dentystki do trzech członów. — Jest to sprzeczne z prawem — orzekł urząd stanu cywilnego oraz sądy kilku instancji. Sprawa trafiła w końcu do Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że obowiązujące od 1993 roku ograniczenia długości nazwisk do dwóch członów nie narusza konstytucyjnej zasady wolności obywatelskiej. — W przypadku małżeństw dwu osób o trójczłonowych nazwiskach mogłoby powstać nowe składające się nawet z sześciu składników — argumentowała przed trybunałem minister sprawiedliwości Brigitte Zypries, udowadniając, że skomplikowałoby to ogromnie wszelkie procedury administracyjne. Tym bardziej, że przed nazwiskiem może przecież stać jeszcze kilka imion.
[srodtytul] 11 imion ministra [/srodtytul]
Wyjątkowo rozbudowane wizytówki mógłby mieć nowy niemiecki minister gospodarki. Nazywa się: Karl Theodor Maria Nikolaus Johann Jacob Philipp Franz Joseph Sylvester Freiherr von und zu Guttenberg. Ma więc 11 imion. Za takie uchodzi bowiem także umieszczony w nazwisku szlachecki tytuł „freiherr”, czyli baron. Na użytek publiczny minister posługuje się jednak zaledwie trzema imionami i w spisie posłów Bundestagu figuruje jako Karl-Theodor Freiherr zu Guttenberg. Jest jednym z 60 tysięcy przedstawicieli niemieckiej arystokracji, którzy dbają, aby w ich nazwiskach nie zabrakło tytułu szlacheckiego.
Tak jest od 1919 roku, kiedy zniesiono w Niemczech wszelkie przywileje dla arystokracji, zezwalając na używanie szlacheckiego tytułu w charakterze imienia. Zwyczajowo jest ono jednak traktowane jako część nazwiska, co jednak nie budzi żadnych emocji. Zwłaszcza, że formalnie wszystko jest w porządku.
[srodtytul] Szlachcic do adopcji[/srodtytul]