Dla kogo wolność na uczelniach

O zamachy na niezależność uniwersytetów oskarża się prawicę. Ale lista ataków lewicy jest znacznie dłuższa

Publikacja: 03.03.2013 19:56

? Trzy lata temu pacyfiści protestowali podczas wykładu Radosława Sikorskiego na UW

? Trzy lata temu pacyfiści protestowali podczas wykładu Radosława Sikorskiego na UW

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Spotkania z politykami i przedstawicielami środowisk bliskich polityce zawsze wywoływały olbrzymie, niekiedy gwałtownie artykułowane emocje.

Choćby w maju 1997 r. działacze poznańskiej Radykalnej Akcji Antykomunistycznej i Naszości obrzucili w Paryżu jajkami ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Jednak inaczej ma się sprawa, gdy do tego typu zajść dochodzi w murach uczelni.

– Uczelnie muszą być miejscem debaty politycznej, światopoglądowej, kulturalnej na wszystkie tematy, oczywiście jeśli nie są one sprzeczne z konstytucją – mówi „Rz” prof. Stefan Jurga, były rektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

W 1996 r. studenci związani z krakowskim NZS i tamtejszą Ligą Republikańską obrzucili jajkami ówczesnego ministra edukacji Jerzego Wiatra, a wcześniej wieloletniego ideologa marksizmu i działacza PZPR, który miał wygłosić wykład na Uniwersytecie Jagiellońskim. – Ale to były inne czasy. Rządy postkomunistycznej lewicy blokowały przeciwnikom systemu komunistycznego możliwość debaty publicznej. Takie happeningi były jedyną możliwością wyrażenia swojego sprzeciwu – opowiada jeden z byłych działaczy Ligi Republikańskiej.
Niedawno oburzenie wywołał fakt zakłócenia przez grupę młodych ludzi luźno związanych z powstającym ruchem narodowym wykładu profesor Magdaleny Środy na Uniwersytecie Warszawskim. – Stała się rzecz straszna – komentował premier Tusk.

Niedawno zamaskowani młodzieńcy usiłowali przerwać wykład Adama Michnika na uczelni w Radomiu. A władze Uniwersytetu Gdańskiego po liście Młodzieży Wszechpolskiej protestującej przeciwko planom organizacji na uczelni spotkania proponowanego przez środowiska homoseksualne, a dotyczącego związków partnerskich, cofnęły zgodę na debatę.

„Jesteśmy głęboko zaniepokojeni postawą władz Uniwersytetu Gdańskiego, które swoim działaniem zgadzają się na dyktowanie kształtu debaty publicznej przez posługujące się przemocą i wulgarną retoryką środowiska prawicowe” – napisali w liście do władz uczelni działacz PO Radomir Szumełda i poseł Robert Biedroń (Ruch Palikota).

Wszyscy od lewej do prawej strony potępiają przerywanie wykładów przemocą. Większość polityków, i słusznie, odcięła się również od agresywnych młodych ludzi zaczepiających ochroniarzy i prócz politycznych wykrzykujących wulgarne hasła.

Sęk jednak w tym, że przedstawiające się jako ofiara prawicowej przemocy środowiska lewicowe same mają na koncie szereg prób blokowania swobody dyskusji na uczelniach.
Przed dwoma tygodniami Niezależne Zrzeszenie Studentów Uniwersytetu Warszawskiego pod naciskiem władz tej uczelni musiało odwołać zaplanowaną dyskusję „Tradycja i miejsce Ruchu Narodowego w życiu publicznym”.

Odwołanie spotkania poprzedziły groźby i naciski ze strony środowisk lewicowych. Kolektyw Centrum Informacji Anarchistycznej (to środowisko wspierało organizowaną m.in. przez Antifę blokadę legalnego Marszu Niepodległości w 2012 r.) zorganizowali na Facebooku wezwanie do pikietowania UW, jeśli dojdzie na nim do spotkania z narodowcami.

Przed kilkunastoma dniami wspomniane już Centrum Informacji Anarchistycznej na swej stronie internetowej umieściło publikację, w której chwali się blokowaniem wykładów na uczelniach, w których mieli uczestniczyć politycy, naukowcy kojarzeni z szeroko pojętą prawicą.

Przykłady? W 1995 r. na Uniwersytecie Warszawskim miało się odbyć spotkanie „System polityczny Francji” z udziałem Brunona Gollnischa, wiceprzewodniczącego francuskiego Frontu Narodowego. Lewacy z dumą opisują na swym portalu: „Po krótkiej szarpaninie odblokowaliśmy drzwi wejściowe i weszliśmy do budynku, prawuski zablokowały wejście na korytarz stołem i wokół niego była przepychanka. (…) Następnie w ruch poszły gaśnice; pierwszą odpalili blokujący, widząc, że ich barykada zaczyna się sypać, kolejne odpalone przez nas zakończyły całe zajście”.

W listopadzie 2000 r. anarchiści podczas wykładu prof. Leszka Balcerowicza na Uniwersytecie Warszawskim dotyczącego transformacji postkomunistycznej uderzyli go tortem. A w styczniu 2001 r. zakłócili spotkanie premiera Jerzego Buzka z młodzieżą w auli Politechniki Wrocławskiej.

W 2009 r. pod naciskiem środowisk lewicowych władze Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie musiały odwołać spotkanie i wykład „Homoseksualizm z naukowego i religijnego punktu widzenia”.

Gość Paul Cameron, amerykański uczony, miał mówić o możliwości leczenia gejów i lesbijek. Spotkanie przeniesiono do znajdującego się w pobliżu uczelni Domu Rekolekcyjnego, jednak i tam zostało zakłócone przez działaczy gejowskich.

Rok później spotkanie z Cameronem odwołały władze Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Uniwersytetu Szczecińskiego i Uniwersytetu Warszawskiego. List protestacyjny studentów UW, którzy domagali się, by uczelnia respektowała prawo do akademickiej wolności słowa, nie pomógł.

– Cameron na uniwersytecie to jak wudu na akademii medycznej lub promocja Kodeksu Hammurabiego na wydziale prawa – komentowała wówczas w „Gazecie Wyborczej” prof. Magdalena Środa.

W 2009 r. prof. Stanisław Sagan, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Rzeszowskiego, odwołał dosłownie kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem zaplanowaną w ramach spotkań z kandydatami do PE dyskusję z Przemysławem Gosiewskim, wówczas szefem Klubu Parlamentarnego PiS. A przed kilkoma dniami poseł Ludwik Dorn (SP), były marszałek Sejmu, ujawnił, że rektor UMCS prof. Stanisław Michałowski nie zgodził się na zorganizowanie na terenie uczelni spotkania z nim. Miało ono dotyczyć… pakietu klimatycznego i związanych z nim zagrożeń dla Polski. Michałowski tłumaczył dziennikarzom, że jego zdaniem spotkanie miałoby charakter „jednostronny politycznie”.

– Uczelnia musi być otwarta na dyskusję, na spotkania z przedstawicielami różnych środowisk od lewa do prawa. Od głosicieli poglądów liberalnych po konserwatywne. Muszą mieć prawo dyskusji, ścierania się na poglądy ze studentami, naukowcami. Zanik debaty publicznej będzie skutkował zanikiem świadomości obywatelskiej – mówi „Rz” prof. Stefan Jurga. – Uczelnia bez debaty naukowej, akademickiej, bez burzy poglądów staje się martwa – dodaje.

Spotkania z politykami i przedstawicielami środowisk bliskich polityce zawsze wywoływały olbrzymie, niekiedy gwałtownie artykułowane emocje.

Choćby w maju 1997 r. działacze poznańskiej Radykalnej Akcji Antykomunistycznej i Naszości obrzucili w Paryżu jajkami ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Jednak inaczej ma się sprawa, gdy do tego typu zajść dochodzi w murach uczelni.

– Uczelnie muszą być miejscem debaty politycznej, światopoglądowej, kulturalnej na wszystkie tematy, oczywiście jeśli nie są one sprzeczne z konstytucją – mówi „Rz” prof. Stefan Jurga, były rektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Pozostało 90% artykułu
Społeczeństwo
Co 16. dziecko, które rodzi się w Polsce, jest cudzoziemcem. Chodzi o komfort życia?
Społeczeństwo
Niemcy: Polka i jej syn z zarzutami za przemyt migrantów
Społeczeństwo
Młody kierowca upilnuje 17-latka na drodze? Wątpliwe, sam lubi przycisnąć gaz
Społeczeństwo
Czy oprawcy z KL Dachau wciąż żyją? IPN zakończył śledztwo
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Społeczeństwo
Załamanie pogody: W tych miejscach dziś i jutro spadnie śnieg. IMGW ostrzega