Internauci wzywani do płacenia za oglądanie filmów w sieci

Miłośnicy kina w sieci padają ofiarą wątpliwych praktyk prawników.

Publikacja: 25.07.2014 02:35

Tysiące osób ściągających filmy z internetu otrzymują od kancelarii prawnych pisma z wezwaniem do za

Tysiące osób ściągających filmy z internetu otrzymują od kancelarii prawnych pisma z wezwaniem do zapłacenia co najmniej kilkuset złotych i groźbą skierowania sprawy do sądu

Foto: 123RF

Internauci są masowo wzywani do płacenia kar za rzekome naruszenie praw autorskich. Narażeni są szczególnie ci, którzy obejrzą film w sieci, ściągną go na komputer lub nawet tylko klikną na link do niego. Ich dane ustala w dobrej intencji prokuratura, a na jej pracy żerują kancelarie adwokackie.

550 złotych albo proces

Tzw. trolling prawnoautorski staje się plagą – alarmuje pięć organizacji, które zainteresowały sprawą prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej (NRA).

Zjawisko przyszło z Zachodu. „Polega na zastraszaniu ludzi poprzez żądanie od nich pieniędzy pod groźbą wszczęcia postępowania sądowego w oparciu o rzekome naruszenie przez nich praw" – czytamy w piśmie do mecenasa Andrzeja Zwary, prezesa NRA.

Skierowały je Inicjatywa Copyright Trolling Stop, Centrum Cyfrowe Projekt Polska, Internet Society Poland oraz fundacje Panoptykon i Nowoczesna Polska. Ich zdaniem proceder zatacza coraz szersze kręgi.

Etapów jest kilka. Najpierw np. pełnomocnik dystrybutora filmu zawiadamia prokuraturę o rozpowszechnianiu obrazów chronionych prawem autorskim. Podaje numery IP komputerów, a śledczy ustalają dane osób, które się za nimi kryją. Prawnik osoby zajmującej się trollingiem z akt śledztwa poznaje personalia internautów i nie czekając, aż śledztwo się skończy, kieruje do nich żądania zapłaty.

„W najczęściej spotykanej wersji pisma zawierają wezwanie do »dobrowolnej zapłaty 550 zł«" – czytamy w liście do NRA. Adresat jest straszony procesem cywilnym i kosztami. „Groźby kierowane są do dużej liczby osób, część skłania się do ugody i płaci".

W wysyłaniu pism wyspecjalizowało się kilka kancelarii. Przy dużej liczbie żądań nawet niewielki odsetek płacących gwarantuje im zysk.

Proceder budzi wątpliwości głównie dlatego, że na etapie wysyłania „propozycji ugodowych" brak dowodów, że internauci naruszyli czyjeś prawa.  Ale zastrzeżeń jest więcej.

– Wezwania mogą trafiać do przypadkowych osób, adres IP nie identyfikuje bowiem konkretnego człowieka, tylko łącze internetowe – mówi „Rz" Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.

Jak dodaje, „postępowanie karne traktowane jest w instrumentalny sposób, dochodzi również do wykorzystywania i przetwarzania na masową skalę danych osobowych ustalanych przez prokuraturę w celu prowadzenia śledztwa".

Autorzy listu do NRA podkreślają, że sąd dyscyplinarny w orzeczeniu z 2013 r. uznał, iż adwokatowi nie wolno „uciekać się do groźby skierowania sprawy na drogę ścigania karnego i uzależniania podjęcia w tym celu działań od zachowania osoby, do której się zwraca. To forma szantażu, co w postępowaniu adwokata jest niedopuszczalne" – piszą i oczekują potępienia zjawiska.

Nie płacić od razu

Jaka jest skala trollingu? Śledztwo tylko jednej prokuratury – w Pruszkowie – dotyczy np. kilku tysięcy osób (oglądały m.in. „Drogówkę", „Czarny czwartek" i „Obławę"). – O tylu jest mowa w doniesieniu kancelarii prawnej – mówi Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. – Wiemy, że kancelaria wysyła cywilne wezwania do zapłaty, ale nie mamy na to wpływu.

Jeden ze śledczych mówi, że nie ma co się spieszyć z płaceniem, bo to kierujący żądanie cywilne musi udowodnić naruszenie prawa.

Oglądanie filmów w sieci jest legalne, rozpowszechnianie już nie. Problem polega na tym, że aby korzystać z niektórych programów do ściągania filmów, trzeba się zgodzić na to, że nasz komputer zostanie użyty do udostępniania ich innym.

Internauci są masowo wzywani do płacenia kar za rzekome naruszenie praw autorskich. Narażeni są szczególnie ci, którzy obejrzą film w sieci, ściągną go na komputer lub nawet tylko klikną na link do niego. Ich dane ustala w dobrej intencji prokuratura, a na jej pracy żerują kancelarie adwokackie.

550 złotych albo proces

Tzw. trolling prawnoautorski staje się plagą – alarmuje pięć organizacji, które zainteresowały sprawą prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej (NRA).

Zjawisko przyszło z Zachodu. „Polega na zastraszaniu ludzi poprzez żądanie od nich pieniędzy pod groźbą wszczęcia postępowania sądowego w oparciu o rzekome naruszenie przez nich praw" – czytamy w piśmie do mecenasa Andrzeja Zwary, prezesa NRA.

Skierowały je Inicjatywa Copyright Trolling Stop, Centrum Cyfrowe Projekt Polska, Internet Society Poland oraz fundacje Panoptykon i Nowoczesna Polska. Ich zdaniem proceder zatacza coraz szersze kręgi.

Społeczeństwo
Sondaż: Czy Trump doprowadzi do pokoju na Ukrainie w 2025 r.? Znamy zdanie Polaków
Społeczeństwo
Przez Polskę przetoczyły się potężne nawałnice. Zalane domy i zniszczone drogi
Społeczeństwo
Gruz w Parku Żerańskim – nowatorska koncepcja czy budowlana fuszerka?
Społeczeństwo
Pamięć żydowskich bojowników. Obchody rocznicy powstania w getcie warszawskim
Społeczeństwo
Donald Trump i sprawiedliwy pokój na Ukrainie? Polacy nie mają pewności