Początek wyprawy
Ogniście pomarańczowy kadłub kołyszącego się na kotwicy jachtu wyraźnie odcina się od zielonych zboczy niewielkiego fiordu - i dryfujących z prądem lśniąco białych gór lodowych. Po siedmiu dniach nieprzerwanej żeglugi z Islandii do brzegów Grenlandii przyszedł czas na chwilę odpoczynku. Jest wczesny wieczór, niemal bezwietrzna pogoda, więc załoga zrzuciła na wodę kajaki i popłynęła na brzeg. Teraz dziewięć głów w pomarańczowych czapkach wystaje z gorącego jeziorka ledwie kilkanaście kroków od kamienistej plaży. Wszyscy chcą wykorzystać krótkie chwile relaksu - po kilku, może kilkunastu godzinach trzeba będzie podnieść kotwicę i ruszyć w dalszą drogę.
Zakotwiczony w fiordach południowej Grenlandii jacht w charakterystycznym kolorze to s/y Inatiz - polski jacht żaglowy dostosowany do żeglugi polarnej, który pod koniec maja wyruszył z Gdańska w ambitną wyprawę na wody kanadyjskiej Zatoki Hudsona. To rejony, gdzie żeglarze zapuszczają się wyjątkowo rzadko: Arktyka kanadyjska leży z dala od popularnych szlaków, jest ogromna i niemal niezamieszkana - co utrudnia logistykę i stawia żeglującym tam jednostkom wysokie wymagania: muszą mieć ogromne zbiorniki paliwa i wody, niezawodnie generować prąd dla urządzeń nawigacyjnych, zabrać zapasy żywności na wiele tygodni, jeśli nie miesięcy.
Do tego dochodzą wyzwania nawigacyjne: na Zatoce Hudsona występują bardzo silne prądy morskie, a różnice poziomów morza między przypływem a odpływem są największe na świecie. Przez osiem miesięcy w roku te wody są pokryte lodem, a Basen Foxe'a, północna odnoga Zatoki Hudsona nawet latem nie jest w pełni wolna od lodu.